Co trzecie gospodarstwo hodowli trzody chlewnej prowadzi chów nakładczy
Z zebranych informacji wynika, że 1/3 gospodarstw utrzymujących świnie prowadzi chów nakładczy - poinformował na posiedzeniu sejmowej podkomisji Janusz Kowalski, wiceminister rolnictwa.
Polityk zaznaczył, że dotychczas w Polsce nie były systemowo gromadzone dane dotyczące liczby gospodarstw i liczby świń objętych tzw. tuczem nakładczym.
Od 6 stycznia obowiązują nowe przepisy w zakresie Systemu Identyfikacji i Rejestracji Zwierząt. Objęły m.in. opis modelu produkcji świń, co pozwoli na uzyskanie informacji na temat skali tuczu nakładczego w kraju.
Wzrost cen skupu tuczników wyhamował
Chów nakładczy, zwany również tuczem kontraktowym, polega na produkcji trzody chlewnej w oparciu o umowę zawartą przez rolnika z przedsiębiorcą zajmującym się przetwórstwem mięsnym. Rolnik otrzymuje prosię, odpowiednie pasze i gwarancje odbioru tucznika.
W ocenie Instytutu analizach Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarski Żywnościowej, rolnicy biorą udział w systemie tuczu nakładczego, gdyż nie ponoszą ryzyka związanego z cyklicznymi wahaniami cen trzody. Otrzymują stałe wynagrodzenie za pracę wraz z premią za wydajność. Ich dochody są więc w miarę stabilne. Dla wielu rolników jest to jedyny sposób na osiąganie zysków z prowadzenia gospodarstwa.
- Możliwość podjęcia współpracy w ramach tuczu kontraktowego w oparciu o umowy z rolnikami dotyczącymi prowadzenia takiej produkcji oferują firmy przetwórcze z kapitałem zagranicznym jak i firmy polskie - poinformował Kowalski. Zaznaczył, że warunki umów zawieranych z rolnikami są przedmiotem postępowań prowadzonych przez Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
W ocenie IERiGŻ chów nakładczy w najbliższych latach stanie się jeszcze bardziej popularny.
ASF. 9 lat walki z chorobą może zostać zniweczone
W Planie Strategicznym WPR 2023-2027 przewidziano wsparcie dla producentów trzody chlewnej. W ramach interwencji "Inwestycje poprawiające dobrostan bydła i świń" rolnicy, prowadzący chów lub hodowlę świń, będą mogli uzyskać dofinansowanie na inwestycje mające na celu zwiększenie swobody ruchu dla lochy i prosiąt przez budowę lub przebudowę kojców czy na stworzenie odpowiedniego mikroklimatu w budynkach inwentarskich, w których utrzymywane są świnie.
Maksymalna wysokość pomocy udzielonej beneficjentowi i na gospodarstwo może wynieść 150 tys. zł.
Uczestniczący w posiedzeniu posłowie zwracali uwagę, że obecnie hodowla trzody chlewnej w Polsce przeżywa regres. Systematycznie spada pogłowie świń.
Dyskutowali o produkcji zwierzęcej w dobie kryzysu
Opłacalność produkcji jest zerowa, a nawet ujemna. Jednym z powodów trudnej sytuacji w tym sektorze jest ASF, w wyniku którego nastąpiły znacznie zmiany w hodowli m.in. na korzyść chowu nakładczego.
Poseł Dorota Niedziela (KO) zwróciła uwagę, że chów nakładczy, choć dla części rolników jest korzystny, jest jednak uzależnieniem od zleceniodawcy. Jej zdaniem, resort powinien w większym stopniu wspierać gospodarstwa prowadzące własne hodowle świń, chodzi o "zrównoważenia" rozwoju wszystkich modeli hodowli.
Opinię tą podzieliła Anna Hammermeister, dyrektor Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej Polsus, która stwierdziła, że chów nakładczy spycha na margines polska hodowlę.
Anna Hammermeister zapewniła też, że w kraju jest dobry materiał hodowlany, ale potrzeba jest większa pomoc dla ferm zarodowych.
Więcej informacji na temat hodowli i produkcji trzody chlewnej znajdziesz w magazynie "Hoduj z Głową Świnie". ZAPRENUMERUJ