Umowy bardzo dzielą producentów i przetwórców
Julian Pawlak, prezes KUPS uważa, że umowy kontraktacyjne są niepotrzebne, nie uwzględniają zasad wolnego rynku. Zdaniem Mirosława Maliszewskiego, prezesa Związku Sadowników RP umowy mogą ustabilizować rynek owoców i zapewnić opłacalność produkcji.
Prezes Krajowej Unii Producentów Soków przypomniał że z inicjatywy ministerstwa rolnictwa zostały podjęte prace nad nowelizację dwóch ustaw - o organizacji niektórych rynków rolnych oraz o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolno-spożywczymi.
Jabłka kosztują nawet ponad 4 złote. Są droższe od cytrusów
Dodał, że rząd skierował projekt do notyfikacji w KE i jest duże prawdopodobieństwo, że w nowej kadencji Sejmu zostanie przedstawiony bez większych zmian.
- Naszym zdaniem projekt nie bierze pod uwagę zasad wolnego rynku i struktury polskiego sadownictwa. Jego wdrożenie w takiej postaci jest obarczone bardzo dużym ryzykiem doprowadzenia do bardzo znacznego ograniczenia produkcji owoców i przetwórstwa w Polsce - powiedział Pawlak podczas niedawnej konferencji Sady i Ogrody.
Dodał, że żadne państwo europejskie nie zdecydowało się na wprowadzenia tak daleko idących regulacji. Zdaniem szefa KUPS, w podtekście przepisów było "żeby jakoś załatwić problem cen". W ubiegłym roku stawki skupu m.in. jabłek były bardzo niskie.
Zwrócił uwagę, że odgórnie zagwarantowanie opłacalnych cen dla producentów niesie za sobą ryzyko. W projekcie zakłada się, że ceny referencyjne na dany sezon miałby określać raz w roku minister rolnictwa.
Polskie jabłka pojadą do kolejnego kraju
- Taki zapis narusza swobodę umów, może wprowadzać duże zakłócenia na rynku i będzie sprzyjał importerom produktów rolnych. Ponadto może powstać problem nie kontrolowanych nasadzeń, bo jeżeli rolnicy uzyskają gwarancję, że sprzedadzą za przyzwoitą cenę, gwarantującą opłacalność, to pewnie zwiększą produkcję. Wówczas może być nadprodukcja i jeszcze większe problemy ze zbytem - argumentował Pawlak.
Zaznaczył, że w Polsce nie ma sadów przemysłowych, a do przetwórstwa są sprzedawane gorszej jakości jabłka deserowe.
Choć każdy z sadowników chciałby jak najwięcej owoców sprzedać jako jabłka deserowe, to faktycznie do przetwórstwa trafia 50-70 proc. owoców.
- Natomiast w innych krajach odpady z sadów deserowych wynoszą do 20 proc. produkcji. Ta statystyka oznacza, że sadownicy powinni się specjalizować - stwierdził Pawlak.
Drony i cyfrowe uprawy wkraczają do sadownictwa
Maliszewski odnosząc się do wypowiedzi Pawlaka poinformował, że jego organizacja od lat starała się o wprowadzanie takich regulacji. - Obserwujemy, że z przetwórstwem nie ma żadnego partnerstwa, nie tylko w Polsce, ale w wielu innych krajach. Ten problem podnoszony był także na forum KE - zauważył.
Jak mówił, urzędnicy w KE doszli do wniosku, że udział ceny, która otrzymuje rolnik za produkt, w produkcie finalnym nie rośnie, a najczęściej spada. Konsument płaci za produkt coraz więcej, a rolnik dostaje za produkt coraz mniej.
Dlatego unijne przepisy (rozporządzenie 1308) zalecają, żeby tam, gdzie nie ma powiązań kapitałowych rolnika z przemysłem, wprowadzenie określonych rozwiązań m.in. wprowadzenia umów dostaw zawierających ilość produktu, jego jakość i cenę.
Zdaniem Maliszewskiego, rynek jest od lat nieuregulowany i mogą się zdarzać zmowy cenowe, gdy zakłady przetwórcze tego samego dnia obniżają cenę.
Zmowa cenowa na rynku jabłek? Rolniczy samorząd chce zawiadomić UOKiK
- Rozwiązanie, które byłoby korzystne dla uregulowania tego rynku, a nie tylko wyznaczenia ceny minimalnej, jest stworzenie prawdziwych długofalowych relacji w postaci umów kontraktacyjnych - podkreślił szef sadowników.
Ponieważ nie ma możliwości negocjacji cen, bo pojedyncze gospodarstwa, a nawet grupy producenckie, nie są partnerem dla zakładów przetwórczych, niejako Związek "wymusił", żeby narzucić jakiś poziom cen, który byłby zawarty w tych umowach - tłumaczył.
Jak mówił Maliszewski, ten projekt, który trafił do Sejmu zawiera wiele błędów, ale mimo wszystko Związek uznał, że skoro poglądy w tej sprawie ścierają się, to dobrze by taki projekt został przedyskutowany w Sejmie, aby wypracować dobre rozwiązania.
- Obecna sytuacja sadowników jest bardzo zła - ocenił prezes. Podkreślił, że chodzi także, by za pomocą takich umów określić pewien wolumen produkcji wynikający z zapotrzebowania światowego rynku na ten produkt. - Ten system nie spowodowałby lawinowego nasadzania owoców, tylko uregulowanie produkcji w dłuższym okresie - przekonywał.
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś