Jednym z pierwszych użytkowników przyczep samozbierających marki Pöttinger w naszym kraju było przedsiębiorstwo rolne z siedzibą w Gościejewicach k. Rawicza należące do „Grupy Pieprzyk”. Marek Gaweł, zajmujący się w nim maszynami rolniczymi, wspomina, że na początku nowego wieku do zbioru zielonek niskołodygowych postanowili wypróbować przyczepę samozbierającą. Karol Majda z pobliskiego oddziału firmy Raitech ze Zbrudzewa k. Śremu przywiózł do nich na testy polowe taką maszynę marki Pöttinger. W tamtym czasie efekty jej pracy zaskoczyły wszystkich. Nikt nie sądził, że można tak szybko zbierać podsuszoną zielonkę na sianokiszonkę. Decyzja mogła być tylko jedna: – Ta maszyna zostaje u nas – wspomina Marek Gaweł. Została i to na długie lata. Na pytanie, dlaczego nie wybrał sieczkarni samojezdnych, odpowiada, że miałby większe problemy z ich naprawą po wciągnięciu przez nie kamieni z pokosu. Przyznaje, że rotor przyczepy samozbierającej po uszkodzeniu przez kamień również musi naprawiać, ale są to nieporównywalnie mniejsze koszty niż w przypadku sieczkarni samojezdnej.
Obecnie w przedsiębiorstwie znajdują się trzy przyczepy samozbierające Pöttinger serii Jumbo – dwie serii 8000 i jedna 10 000. Ostatnia Jumbo 8010 została kupiona w 2011 r. – W ciągu roku nasze trzy przyczepy samozbierające pracują na powierzchni ponad 2000 ha. Podbierają i tną podsuszoną lucernę oraz trawę, z których powstają sianokiszonki. Z lucernika zbieramy w ten sposób zazwyczaj cztery pokosy, a z łąk dwa, bo część traw przeznaczamy na siano. Ponadto w czasie żniw zbieramy część słomy luzem właśnie naszymi przyczepami samozbierającymi. Odległości, jakie pokonują z ładunkiem, wynoszą w przypadku niektórych łąk i pól nawet kilka kilometrów. Dlatego wybraliśmy duże pojemności skrzyń ładunkowych – argumentuje Marek Gaweł. Z tymi przyczepami samozbierającymi pracują ciągniki o mocy 240-270 KM. Co prawda zdarzyło się, że jedną z nich ciągnął traktor o mocy 190 KM i dał radę, ale jak ocenia szef rolniczego parku maszynowego „Grupy Pieprzyk”, nie wykorzystywali możliwości sprzętu do końca. Jego zdaniem przyczepa o pojemności 80 m3 powinna być podczepiana do ciągnika o mocy przynajmniej 220 KM, bo wtedy wydajność takiego zestawu jest optymalna.
– Opony pierwszej przyczepy samozbierającej w czasie upałów czasami wystrzeliwały i traciliśmy czas na ich naprawę lub podmianę. Obecnie nie ma już takiego problemu, bo austriacka firma montuje bardzo wytrzymałe ogumienie. Podpowiadam jednak, że przy takim sprzęcie nie warto oszczędzać na oponach, bo stracony czas na ich naprawę może kosztować znacznie więcej niż tylko koszt materiałów i robocizny. Po prostu rozpoczęty silos trzeba zamknąć, a i pogoda może się załamać i pokrzyżować nasze plany – mówi Marek Gaweł. Ponadto kupując przyczepę samozbierającą, wybiera teraz zawsze najsilniejszy silnik hydrauliczny do przesuwu przenośnika podłogowego. Z doświadczenia wie, że na tym podzespole maszyny również nie warto oszczędzać.
– Jestem zadowolony nie tylko z wysokiej jakości wykonania maszyn Pöttinger, ale również z bardzo dobrej dostępności ich części zamiennych. To dla mnie bardzo ważne, a austriacka firma ma bogaty magazyn centralny w naszym kraju. W tym zakresie trzyma poziom, czego niestety nie można powiedzieć o wielu innych firmach. Mówiąc o częściach zamiennych, podpowiadam, aby używać tylko oryginalnych noży do rotora przyczepy, bo zamienniki w tym przypadku się nie sprawdzają – radzi Marek Gaweł.
W przedsiębiorstwie rolnym należącym do „Grupy Pieprzyk” pracują jeszcze inne maszyny marki Pöttinger. Właściwie opiera się na nich cała linia zielonkowa. Oprócz kosiarek i przetrząsaczy są to zgrabiarki. Właśnie kupione w 2011 i 2012 r. zgrabiarki EuroTop 852 C s-line to, zdaniem Marka Gawła, ultraprofesjonalne maszyny tworzące jakby nową półkę jakościową. Poleca je do intensywnych prac w gospodarstwach wielkopowierzchniowych.