Tuczniki w Polsce w ciągu tygodnia podrożały nawet o złotówkę
– Cena tuczników w ciągu tygodnia wzrosła od 80 groszy do złotówki tj. o 12% – mówi Bartosz Czarniak, hodowca świń oraz rzecznik prasowy Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej POLSUS.
Hodowca podkreśla, że sesje parkietu ISW za każdym ostatnim razem kończyły się sprzedażą, a cena systematycznie szła do góry. 25 marca wyniosła 1,90 euro, tj. 7,95 zł.
Wskazuje to na ciągły trend wzrostu zapotrzebowania na świnie.
– Masy ubojowe zwierząt spadają, podobnie jak liczba ubojów. Te informacje oznaczają zawsze jedno. Spada podaż względem popytu, a to zawsze pobudza do podwyżek, jak się tym razem okazuje, spektakularnych – mówi Czarniak.

Tuczniki na VEZG w końcu podrożały. I to sporo!
Na ostatniej sesji ISW cena wzrosła o 0,13 euro za kg, do poziomu 1,85 euro za kg w klasie E, co w przeliczeniu na polską walutę daje 7,71 zł.
Oznacza to, że już nie tylko mniejsze zakłady szukają świń, ale i duże podmioty borykają się z brakiem surowca.
Skala podwyżki, zdaniem Czarniaka, wskazuje na jeszcze jedną rzecz.
– W Niemczech skupujący starali się do ostatniej chwili utrzymać jak najniższe stawki, a kiedy to się nie udało, zostali zmuszeni do gigantycznej podwyżki, bo tylko ona może spowodować utrzymanie odpowiedniego poziomu produkcji – mówi hodowca i dodaje:
– W Polsce mamy podobny scenariusz. Owszem, już w zeszłym tygodniu obserwowaliśmy oderwanie się stawek za świnie od poziomów zza Odry, jednak w tym widzimy to bardzo wyraźnie.
Różnica w cenie niemieckiej i polskiej wynosi 60-90 groszy na każdym kilogramie. Pokazuje to braki nie tylko w kraju, ale i w Europie, a już na pewno w Niemczech.
Za mało, żeby pogłowie macior wzrosło
Czy ta cena pozwoli na odbudowę pogłowia w Polsce?

Maleje liczba loch, a rośnie import tuczników i wieprzowiny
– Do tego potrzeba ustabilizowania cen na wysokim poziomie zapewniającym zysk i zmianę przepisów prawa, aby łatwiej i szybciej można było uzyskiwać pozwolenia na budowę nowych chlewni dla loch. Dlaczego podkreślam dla loch? Bo przez ostatnie 8 lat kupiliśmy od Duńczyków warchlaka za 20 mld złotych! – alarmuje Czarniak.
Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ
Hodowca podkreśla, że rocznie wypychamy nasze pieniądze poza Polskę uzależniając się przy tym od importu zwierząt. Powoduje to, że tuczarze są na zdecydowanie gorszej pozycji, przez co trudniej jest utrzymać im stabilność finansową.
– Nie jest to również dobre dla przetwórców, bo nigdy do końca nie wiedzą, czy za pół roku będą mieli wystarczającą ilość towaru – mówi Czarniak, dodając:
– Na koniec jest to niedobre też dla konsumenta, który skazany jest na wybór tylko mięsa, które nigdy do końca nie jest polskie, a pieniądz, który wypływa poza kraj nie trafia do budżetu państwa, przez co mamy mniej środków na rzeczy związane z rozwojem gospodarczym.
Więcej informacji na temat hodowli i produkcji trzody chlewnej znajdziesz w magazynie "Hoduj z Głową Świnie".
Nasz magazyn można zaprenumerować w tradycyjnej formie TUTAJ oraz w e-prenumeracie TUTAJ