Wiceminister: na wieś migruje coraz więcej osób, które nie tolerują rolniczych zapachów
Znaczna część społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy, że produkcja zwierzęca musi się odbywać na terenach wiejskich – podkreślił wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Jacek Czerniak.
Wiceszef resortu rolnictwa w wywiadzie dla wydawanego przez ministerstwo pisma „Rolnicze PORY ROKU” został zapytany o to, jakie są najważniejsze bariery dla wzrostu produkcji wieprzowiny w Polsce.
„Jedną z nich jest oczywiście ASF, ale też uciążliwy proces administracyjny, w niektórych przypadkach wręcz uniemożliwiający budowę nowych chlewni, na których wybudowanie trzeba też sporych pieniędzy” – podkreśli Jacek Czerniak.
Siekierski o pomocy dla rolników dotkniętych przymrozkami i gradobiciem. Padła data
Procedury wykańczające psychicznie
Jak dodał, na tereny wiejskie migruje coraz więcej osób z większych miast, które nie tolerują rolniczych zapachów. Ale w jego ocenie także wielu byłych rolników nie życzy sobie, by w pobliżu ich domu były budowane obiekty inwentarskie. Stąd liczne protesty, odwołania od korzystnych dla rolników decyzji i sprawy w sądach.
„Takie procedury mogą wykończyć psychicznie wielu potencjalnych producentów trzody chlewnej. Ale znaczna część społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy, że produkcja zwierzęca musi się odbywać na terenach wiejskich” – stwierdził Czerniak.
Złe emocje wokół kwestii wirusa ASF
Według niego, w tym momencie najwięcej obaw i emocji budzi kwestia ASF, zwłaszcza, że ogniska tej choroby pojawiły się w Wielkopolsce, która jest przodującym w naszym kraju regionem pod względem produkcji trzody chlewnej.
„Złe emocje budzą rozważania na temat tego, kto przenosi wirusa. Dzików jest coraz mniej, ale rolnicy mają pretensje do myśliwych, że nie strzelają do odradzającej się populacji dzików. W przypadku gdy zarażony ASF dzik gdzieś padnie, to każdy – ten co chodzi na jagody, grzyby, na spacer czy też polowanie – może zawlec wirusa do gospodarstwa. Pojawiają się także oskarżenia pod adresem lekarzy weterynarii, że oni również przenoszą wirusa, przyjeżdżając do gospodarstw na kontrolę. Mówi się też, że wirusa przenoszą także ptaki krukowate. Bardzo dobrze padlinę dzików, w której może być ASF, znajdują specjalnie wyszkolone psy, ale niestety ich szkolenie jest bardzo kosztowne” – wymieniał wiceszef MRiRW.
Resort nie kontynuuje prac nad strategią odbudowy pogłowia trzody. Dlaczego? I co w zamian?
Wsparcie odbudowy produkcji trzody
Podkreślił rolę bioasekuracji w walce z wirusem, przypominając możliwość uzyskania przez hodowców wsparcia nawet w wysokości 100 proc. wydatków w tym zakresie.
„Zabicie stad świń w ognisku ASF jest prawnie obligatoryjne. Ale duże, negatywne emocje budzi prewencyjne wybijanie stad świń z obszarów zagrożonych. Jest to element sporny, chociaż za te wybicie przysługuje odszkodowanie liczone od wartości rynkowej” – zaznaczył Jacek Czerniak.
Zapewnił, że resort zdaje sobie sprawę, iż do odbudowy produkcji trzody chlewnej potrzebne jest wparcie finansowe ze strony państwa.
„Będziemy też starali się uprościć procedury administracyjne w taki sposób, żeby proces uzyskania pozwolenia na inwestycje związane z produkcją zwierzęcą był krótszy i mniej uciążliwy” – przekazał wiceminister.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś