Stacje to klucz do pomocy suszowej. Musi ich przybyć
- Skoro mamy deszcze punktowe, to trzeba stacje meteorologiczne lokalizować gęściej. Nie byłoby wtedy paradoksów, że jedni rolnicy otrzymają pomoc, a gospodarujący przez miedzę już nie - mówiono podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa poświęconego suszy.
Pisaliśmy o zgłaszanej przez rolników potrzebie, by stacje były w każdej gminie. Temat powrócił w Sejmie, gdzie Wiesław Domian, prezes Zarządu Warmińsko-Mazurskiego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w Olsztynie mówił o występujących w regionie paradoksach.
Stacja meteorologiczna powinna być w każdej gminie
- Otóż rolnicy z powiatu piskiego uprawiają ziemię przez miedzę z gospodarzami z powiatu mrągowskiego. Rolnicy z pierwszego zostali zakwalifikowani do udzielenia pomocy rządowej w związku suszą, natomiast moi rolnicy z powiatu mrągowskiego, ełckiego nie mają pomocy - wskazywał.
Jak wytykał, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Mikołajkach, gdzie znajdować się ma powstała w latach 50. XX wieku stacja badawcza poziomu opadów deszczu, jest nad samym brzegiem jeziora Śniardwy, a więc w zasięgu tzw. bryzy jeziornej.
- W kraju mamy w granicach 80 proc. wiatrów zachodnich, wiejących na wschód. Dlatego stacje podają wyniki zafałszowane - nie odzwierciedlają stanu faktycznego. Są wykonywane trzy pomiary: elektroniczny, elektryczny i Hellmana. Żaden nie daje właściwych wyników, adekwatnych do rzeczywistości i nie przedstawia tego, co dzieje się naturalnie w środowisku rolniczym - przekonywał działacz.
Apelował o zagęszczenie sieci stacji z uwagi na coraz częściej występujące tzw. deszcze punktowe, a także o odpowiednią lokalizację tych obiektów, w tym nad dużymi zbiornikami, jak ta w Mikołajkach.
Gminy chcą budować stacje meteorologiczne, ale potrzebują pomocy
- Rozmawiałem z pracownikami stacji, którzy mówią: tak, ma pan rację, wyniki w stosunku do tego, co przekazujemy do naszej tzw. centrali w Białymstoku, po prostu są niemiarodajne. Następnie wyniki są przekazywane do urzędów wojewódzkich, gdzie są wykorzystywane przy tworzeniu protokołów szacunkowych i powiaty są uznawane za te, które są dotknięte klęską suszy albo nie są nią dotknięte - zaznaczał Wiesław Domian.
Odpowiadając, wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski podkreślał, że nie ma stacji, które mają po 50 lat. A za obecnych rządów system obejmujący 149 obiektów zwiększył się do ponad 700.
- Nie bierze się pod uwagę tylko pomiaru ze stacji lokalnej, tylko ze stacji lokalnej plus 13 najbliższych, zlokalizowanych wokoło. W ten sposób dokonuje się pomiaru klimatycznego bilansu wodnego. Tak jest praktycznie od 2007 r. Oczywiście nie mówię, że system jest bardzo precyzyjny i nie ma ułomności - wyjaśniał polityk.
Zaznaczał, ze właśnie dlatego m.in. w tym roku w ramach działalności Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w spółkach strategicznych robione są doświadczenia na systemie tzw. teledetekcji.
- Jednak teledetekcja czy pomiar klimatycznego bilansu wodnego też odbywa się w systemach dekadowych dla poszczególnych odmian roślin, bo po prostu musi być jakiś mierzalny efekt, choćby po to, żeby otrzymać notyfikację z Komisji Europejskiej na tego typu pomoc - tłumaczył wiceszef resortu rolnictwa.
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś