Potężny pożar, olbrzymie koszty. Podpalacz zostawił kanister?
Dwie doby trwało opanowywanie olbrzymiego pożaru, który strawił „Torfowisko Karaska” w Nadleśnictwie Myszyniec (pow. Ostrołęcki, woj. mazowieckie) na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie. Tylko loty samolotów gaśniczych kosztowały ponad 400 tys. zł.
Pożar w rezerwacie „Torfowisko Karaska” wybuchł 1 września o 6.30 rano. - Około godziny 14.00 wydawało się, że udało się go opanować. Niestety, żywioł znów wydostał się spod kontroli. O godz. 19.00 pożar obejmował już 15 hektarów torfowiska, a bezpośrednio zagrożona spłonięciem była powierzchnia prawie 700 hektarów – podaje Adam Pietrzak, rzecznik RDLP w Olsztynie.
W gaszeniu ognia brało udział 200 strażaków, wspieranych przez miejscowych leśników. We wtorek w akcji uczestniczyło też pięć samolotów typu „Dromader”, które regularnie zrzucały bomby wodne.

Od czerwca już 34 tys. pożarów, ponad 9,5 tys. dotyczy upraw
Koszty gaszenia pożaru, który objął 17 hektarów rezerwatu, można już pomału policzyć. - W ciągu dwóch dni samoloty były w powietrzu przez dokładnie 64 godziny i 5 minut. Zrzuciły 84 bomby wodne, co oznacza, że z powietrza na płonące torfowisko spadło 168 tys. litrów wody! Koszty gaszenia przez nie to dokładnie 424 tys. zł – informuje Adam Pietrzak.
Przyczyny pożaru nie są na razie znane, ale wszystko wskazuje na celowe podpalenie. Leśnicy znaleźli na miejscu pusty kanister po benzynie.
- To już drugi w ciągu miesiąca pożar rezerwatu Karaska. Poprzedni wybuchł 4 sierpnia i objął 2 hektary torfowiska. Przyczyną pożaru było podpalenie. Jednym ze źródeł ognia była podpalona opona. Przy tak długo trwającej suszy, pożar pokładów torfu może być niemożliwy do ugaszenia, a straty przyrodnicze będą nie do oszacowania – twierdzi rzecznik olsztyńskiej RDLP.
Przypomina, że na terenie Nadleśnictwa Myszyniec w 2014 roku doszło do dwóch poważnych pożarów. Pod koniec czerwca br. dzięki współpracy Służby Leśnej z policją udało się zatrzymać 39-latka, który jest podejrzany o ich wywołanie.