Straty ocenia się na kilkaset tysięcy złotych. Na razie nie wiadomo co było przyczyna pojawienia się ognia w gospodarstwie.
Blisko 40 strażaków wzięło udział w akcji gaśniczej w miejscowości Miejska Dąbrowa w gminie Głowaczów (Mazowieckie). Chociaż strażakom nie udało się uratować stodoły wraz z wyposażeniem i maszynami, to przed ogniem obronili inne zabudowania.
Zgłoszenie wpłynęło do Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kozienicach po godz. 22 w sobotę. Natychmiast na miejsce zadysponowano wiele zastępów z okolicznych miejscowości, a także załogi z Kozienic.
Strażacy mają pełne ręce roboty przy "rolniczych" pożarach. Tylko w województwie świętokrzyskim na początku sierpnia wyjeżdżali kilka razy do takich zdarzeń. Przy ul. Długiej w Sandomierzu paliła się pszenica i ściernisko....
Przybyli na miejsce strażacy nie byli w stanie uratować płonącej stodoły (pożar był już bardzo mocno rozwinięty) i dlatego skupili się na zabezpieczeniu przed ogniem sąsiednich zabudowań, czyli garaży i domów mieszkalnych.
- W pożarze spalił się samochód marki żuk i przyczepa rolnicza, wóz, siewnik zbożowy, kosiarka rotacyjna, a także około 1200 kostek siana, 500 kostek słomy - mówi w rozmowie z "Echem Dnia" st. kpt. Paweł Kowalski, rzecznik kozienickiej straży. Straty ocenia się wstępnie na ponad 100 tys. zł. W trakcie pożaru nikt nie ucierpiał. Na razie nie wiadomo co było jego przyczyną.
Cała akcja zakończyła się dopiero ok. godz. 2 nad ranem w niedzielę. W działaniach ratowniczych uczestniczyły następujące jednostki: OSP Głowaczów, JRG Kozienice z cysterną gaśniczą, OSP Brzóza, OSP Miejska Dąbrowa, a także OSP Kozienice.
W niedzielę po godz. 16 strażacy zostali ponownie wezwani do gospodarstwa. "Jak się okazało doszło do ponownego rozpalenia się pogorzeliska i potrzebne było ponowne przelanie całego terenu. Akcja skończyła się około godziny 20" - relacjonuje na swoim facebookowym profilu OSP Głowaczów.