AGROunia chce, aby minister przeprosił
Jak bumerang wraca sprawa słów ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który 3 kwietnia komentując protest rolników z AGROunii w Warszawie powiedział o "pustce intelektualnej".
- Odbyłem kilka rozmów z przedstawicielami protestujących i z przykrością muszę stwierdzić wielką pustkę intelektualną - w ten sposób szef resortu rolnictwa odpowiedział na pytanie dziennikarza, który poprosił o komentarz do manifestacji na placu Zawiszy.
Michał Kołodziejczak sparaliżował stolicę. AGROunia znowu pokazała pazur
Sprawa odbiła się szerokim echem w mediach. Wiadomo, że słowa ministra krytykowała nie tylko opozycja, ale również koledzy z rządu. Ewidentną wpadkę Ardanowskiego szybko zaczęto porównywać do określenia "frajerzy", jakiego w przeszłości wobec sadowników użył ówczesny minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL).
Rezultat był taki, że minister Ardanowski publicznie przyznał, że jeżeli kogoś te słowa uraziły, przeprasza. To jednak AGROunii nie wystarczy. Organizacja uważa, że minister wyjątkowo dotkliwie obraził polskich rolników i dlatego musi przeprosić jeszcze raz.
Michał Kołodziejczak, lider AGROunii, podczas czwartkowej konferencji prasowej zorganizowanej przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów powiedział, że do ministra w poniedziałek trafiła propozycja, jak może zakończyć "kłopotliwą sprawę".
- Daliśmy ministrowi taką furtkę, by z tego wyszedł - oznajmił Kołodziejczak. O co chodzi? Jan Krzysztof Ardanowski, oprócz przeprosin, ma także przekazać tysiąc złotych na rzecz warszawskiego hospicjum dla dzieci.
[WIDEO] Michał Kołodziejczak domaga się, aby minister Ardanowski przekazał pieniądze na hospicjum
Ardanowski o liderze AGROunii: nie ma wiedzy rolniczej i bawi się protestami
- Może przyznać, że nie chciał powiedzieć tych słów, ale może też nic nie robić i wtedy przyznać, że te słowa były kierowane do rolników świadomie i uważa ich za pustkę intelektualną - podkreślił Michał Kołodziejczak.
Lider AGROunii zwrócił uwagę, że dziwi go fakt, iż premier Mateusz Morawiecki nie odniósł się publicznie do słów ministra.
- Nie każde słowa są godne, by wypowiadał je konstytucyjny minister w Polsce. Kiedy ja bądź ktoś inny z naszej grupy (AGROunii - przyp. red.) będzie ministrem rolnictwa, to zapewniamy, że z naszych ust nikt takich słów nie usłyszy. Takie słowa nie przystoją tak ważnym urzędnikom - zakończył Kołodziejczak.
Obiecał, ale nie przyszedł
Czwartkowe spotkanie z mediami przed KPRM miało na celu pokazanie tego, że premier Morawiecki nie dotrzymuje słowa. Chodzi o planowaną pikietę sadowników zrzeszonych w AGROunii, która miała odbyć się 4 kwietnia w Jasieńcu na Mazowszu.
Premier spotkał z rolnikami AGROunii. Będzie mediatorem w rozmowach
"Chcąc uniknąć pikiety swojego niezapowiedzianego spotkania reklamującego kampanię PiS zobowiązał się w krótkiej rozmowie z 3 członkami AGROunii, że w ciągu 7 dni zaaranżuje spotkanie dot. sytuacji w rolnictwie i weźmie w nim bezpośredni udział" - informuje organizacja i narzeka, że pomimo wstępnego potwierdzenia, premier wycofał się z osobistego uczestnictwa w rozmowach (miał być mediatorem).
W zamian wysłał delegację, na czele której stanął Jacek Sasin, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Do rozmów miało dojść 11 kwietnia, jednak Michał Kołodziejczak nie przyjechał do budynku Centralnej Biblioteki Rolniczej im. Michała Oczapowskiego w Warszawie. O godz. 15.30 pojawił się przed siedzibą rządu, aby rozmawiać z premierem. Po krótkiej konferencji prasowej i pozostawieniu przed KPRM ok. 20 kg zepsutych jabłek, odjechał.
[WIDEO] Sadownicy z Mazowsza przywieźli do stolicy jabłka, których nie mogą sprzedać
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś