Mniej substancji czynnej, efekt ten sam
W krajowej i europejskiej branży rolniczej pojawia się coraz więcej dyrektyw, przepisów, rozporządzeń, wytycznych, zarządzeń oraz zwykłych zaleceń dotyczących ograniczenia stosowania środków ochrony roślin. Decyzje słuszne, ale jak je spełnić?
Jednym z elementów ograniczenia zużycia środków jest wycofywanie kolejnych substancji czynnych. Posunięcie słuszne, ale tylko w przypadku usuwania tych najbardziej szkodliwych dla użytkowników, konsumentów i środowiska. Nie wpływa to na zmniejszenie zużycia, a jedynie na poszukiwanie rozwiązań ekwiwalentnych. W ten sposób nie stosuje się mniej środków, a jedynie inne. Stwarza to dodatkowy problem, ponieważ zmniejszenie rotacji stosowania substancji czynnych o różnych mechanizmach działania sprzyja rozwojowi zjawiska uodparniania się agrofagów, w tym także chwastów. Rozwiązaniem jest rzeczywiste stosowanie mniejszej ilości substancji czynnych w taki sposób, by efekt ich działania pozostał na poziomie stosowania dozwolonych dawek maksymalnych.
Najbardziej istotne jest bezpieczeństwo środowiska i to nie ulega wątpliwości. Jednak cele są także bardziej przyziemnie. Mniejsze zużycie preparatów to zdecydowanie większe korzyści finansowe. A więc wszystkie założenia są słuszne – należy je w sposób rozsądny realizować.
Nie wpaść w pułapkę
Obniżenie dawki preparatu (substancji czynnej) może spowodować zakłócenie procesów biochemicznych i niepełną skuteczność chwastobójczą. Naturalną reakcją chwastu jest samoobrona. W przyrodzie polega ona, mimo zakłócenia procesów życiowych, na kontynuacji wzrostu, zakwitnięciu i wydaniu nasion w celu przedłużenia rozwoju danego osobnika, jako przedstawiciela populacji konkretnego gatunku. Jeżeli chwast się „wybroni” i wyda nasiona, to mogą one być genetycznie zmodyfikowane. Mogą uzyskać zakodowany gen odporności na daną substancję czynną, a nawet mechanizm działania całej grupy herbicydów, której jest przedstawicielem. W praktyce uszkodzony chwast na ogół jest mniej konkurencyjny, ale stanowi zagrożenie powstania odpornych biotypów. Mimo ograniczenia bezpośredniej konkurencyjności pozostawienie takich osobników w łanie jest zagrożeniem. Koniecznie powinny być usunięte! Wymaga to kolejnego zabiegu, czyli zwiększenia zastosowania substancji czynnej na powierzchnię (działanie nieekologiczne) i zwiększenia kosztów na zakup kolejnych środków (działanie nieekonomiczne). Stąd wniosek, że dawki należy obniżać, ale w taki sposób, by nie popaść w taką pułapkę.
Kiedy mniej, a kiedy więcej
Analizując zalecenia, w zdecydowanej większości etykiet jesteśmy informowani o możliwości wykonania zabiegu w pewnych zakresach dawek. Jeżeli przykładowo herbicyd jest zalecany w dawce od 0,5 l do 1,0 l/ha, to czy aplikacja w dawce niższej jest przystosowaniem się do zaleceń ograniczenia zużycia środków ochrony roślin? Sprawa z pewnością jest dyskusyjna, ale na pewno lepiej zastosować środka mniej niż więcej, jeżeli efekt jest identyczny lub co najmniej bardzo podobny.
Istnieją dwa podstawowe warianty stosowania herbicydów: przed- i powschodowo. W przypadku środków zalecanych przedwschodowo (tzw. preparaty doglebowe) rozpiętość zalecanych dawek bywa bardzo duża i związana jest z typem gleb, w typ przypadku z podziałem ich na lekkie, średnie i ciężkie. Gleby ciężkie charakteryzują się silnym kompleksem sorpcyjnym, co w praktyce przekłada się na silne wiązanie cząsteczek zastosowanego herbicydu. Stosując preparaty na glebach ciężkich należy „zapłacić” pewien haracz, czyli poświęcić część niewykorzystanej substancji czynnej (straty ekologiczne i ekonomiczne). Rozwiązaniem problemu stosowania herbicydów na glebach ciężkich, może być podjęcie decyzji o wykonaniu wczesnego zabiegu nalistnego inną substancją czynną, która zostanie w pełni wykorzystana.
Drugi wariant to zabiegi powschodowe (tzw. środki nalistne). W tym przypadku zalecane dawki charakteryzują się możliwością zastosowania preparatu „od… do…” (np. 0,5-1,0 l/ha), której towarzyszy dodatkowa informacja: na chwasty w fazie „od… do…” (np. w fazie 4-6 liści właściwych). Oczywiście dawka niższa będzie skuteczna na chwasty młodsze, a wyższa na starsze. Lepiej wybrać wariant pierwszy. Sprawdza się jedynie podczas masowych, równoczesnych wschodów chwastów. W tym przypadku również istnieje pułapka. Wcześnie wykonany zabieg nie zabezpieczy plantacji przed chwastami, które jeszcze nie wzeszły, zabieg opóźniony może się okazać mniej skuteczny w stosunku do chwastów, które wzeszły jako pierwsze. W chwili zabiegu mogą osiągnąć zaawansowane fazy i wykazać się odpornością nawet na najwyższe zalecane dawki. Jest jednak wyjście z takiej sytuacji. Polega ono na stosowaniu tzw. dawek dzielonych. Po pierwszej fali wschodów należy zastosować połowę dawki, a po drugiej dawkę uzupełniającą. Tu niestety możemy napotkać kolejną przeszkodę. Jest nią zapis w etykiecie, że środek można stosować tylko raz w sezonie. To szkodliwy zapis, jego brzmienie powinno dotyczyć maksymalnej ilości substancji czynnej, jaką można zastosować podczas jednego sezonu. Byłby to rozsądny zapis dotyczący możliwości obniżania dawek.
Wykorzystać adiuwanty
Dotyczy to wszystkich adiuwantów, a głównie aktywujących, które umożliwiają stosowanie obniżonych dawek. Niestety adiuwanty nie mają odrębnej rejestracji. Zalecane są w trzech podstawowych wariantach. Pierwszy dotyczy ich obligatoryjnego stosowania (zapis w etykiecie). Oznacza to, że producent zaleca stosowanie swojego produktu (herbicydu) wyłącznie z adiuwantem. Nie wykonanie takiego zalecenia jest równoznaczne ze słabszą skutecznością środka chwastobójczego. Drugi wariant to zalecenie producenta, który informuję o możliwości łącznego zabiegu. Dotyczy to głównie możliwości obniżenia dawki herbicydu (również zapis w etykiecie), co rekompensuje dodatek adiuwantu. Jest to „klasyczny” sposób pozwalający obniżyć zalecaną dawkę. Wreszcie trzecia możliwość wykorzystania adiuwantów, to skorzystanie z danych ich producentów (dystrybutorów). To również bardzo korzystne i nieodzowne informacje, pod warunkiem, że pochodzą one z renomowanych, sprawdzonych źródeł. Tych na szczęście jest wiele.
W żadnym przypadku nie należy adiuwantów stosować na „własną rękę”, czyli bez dostatecznej wiedzy na ich temat. Absolutnie nie wolno używać wspomagaczy typu ocet, mydło, środków z zakresu chemii gospodarczej (detergenty, szampony, inne środki myjące), zużytych i odpadowych olejów lub uzyskiwanych jako produkt uboczny. Takie postępowanie może spowodować więcej strat niż korzyści.
Sprawdzić temperaturę
Przemieszczanie się zaaplikowanych substancji czynnych do wrażliwych organów chwastów skorelowane jest z temperaturą otoczenia. Szybkość procesów biochemicznych w niekorzystnych warunkach przebiega wolniej. Jest to równocześnie czas, w którym substancja czynna się rozkłada. Aby jej „wystarczyło” do zwalczenia chwastów, należy stosować wyższe dawki. Dlatego trzeba kontrolować minimalną i optymalną temperaturę działania każdej substancji czynnej. Uwzględnianie prognoz pogody pozwala w odpowiedniej temperaturze zastosować niższe zalecane dawki, działające z takim samym efektem jak wyższe w warunkach niekorzystnych.
Należy też unikać zabiegów nalistnych na rośliny mokre (po deszczu, rosa, intensywna mgła) lub kilka godzin przed spodziewanym opadem. Grozi to całkowitym zmyciem lub spłynięciem cieczy opryskowej na glebę, w której herbicydy typowo nalistne tracą aktywność. Sytuacja taka wymaga powtórzenia zabiegu, na ogół obniżoną dawką, a więc sumarycznie należy zastosować dawki wyższe.
Artykuł ukazał się w wydaniu 01/2022 miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny". ZAPRENUMERUJ