Kontrole Agencji Nasiennej
Nasi audytorzy zawsze powiadamiają z wyprzedzeniem o terminie kontroli i jej zakresie – zapewnia Agencja Nasienna. I podkreśla, że w przepisach wyraźnie określono zakres informacji, jakie rolnicy mają przekazywać hodowcom roślin lub ich organizacjom.
Kontrole w gospodarstwach rolnych, jak wszędzie indziej, budzą pewne emocje. Nie inaczej jest z tymi, których dokonuje Agencja Nasienna (AN). Jednak, wbrew pojawiającym się głosom, mamy tu do czynienia z problematyką dość jednoznacznie umocowaną w prawie krajowym i unijnym (co nie oznacza jednocześnie, że nie można o niej dyskutować).
Kontrole poprzedza zawiadomienie
AN zaznacza, że kontrole z jej strony odbywają się tylko i wyłącznie w związku z jej obowiązkami (także prawnymi) jako organizacji hodowców roślin rolniczych. Chodzi o weryfikacje legalności korzystania z odmian chronionych (a tym samym zwalczanie przejawów naruszeń wyłącznego prawa do odmian rośli).
„Audytorzy Agencji Nasiennej, przeprowadzając kontrolę odstępstwa rolnego, zawsze poprzedzają ją zawiadomieniem o terminie w jakim się ona odbędzie oraz o jej zakresie. Jeśli w toku kontroli zachodzi konieczność np. pobrania prób materiału roślinnego z nieruchomości podmiotu kontrolowanego, co najczęściej ma miejsce w związku z brakami w dokumentach, odbywa się to zawsze za zgodą i w obecności przedstawiciela podmiotu kontrolowanego” – przekazuje Agencja, dając odpór pogłoskom o wkraczaniu jej przedstawicieli „na pola bez zgody i wiedzy właścicieli gruntów”.
W jej ocenie nie powinno być też wątpliwości co do zakresu informacji, jakie rolnicy winni przekazywać hodowcom lub ich organizacjom, jak też ochrony takich danych.
„Obowiązujące przepisy prawa jasno określają zakres tych informacji oraz sposób ich ochrony, zaś nasza organizacja ściśle stosuje się do tych regulacji. Potwierdzeniem tego stanu rzeczy są nie tylko liczne orzeczenia polskich sądów powszechnych, ale także wyniki kontroli prowadzonych przez właściwe organy administracji publicznej” – precyzuje AN.
Tylko hodowcy mogą zdecydować
Odnosząc się natomiast do postulatu samorządu rolniczego o wstrzymanie pobierania przez hodowców opłat z tytułu odstępstwa rolnego na okres 3 lat, Agencja wyjaśnia, że pobierając opłaty z tytułu stosowania odstępstwa rolnego, wprawdzie działa we własnym imieniu i na własny rachunek, ale – co najważniejsze – czyni to na rzecz hodowców w niej zrzeszonych. I to jedynie hodowcy, którym przysługuje wyłączne prawo do poszczególnych odmian roślin, mogą podjąć decyzję o tym, że prawa takiego nie będą realizowali w określonym przedziale czasowym.
„Opłaty z tytułu korzystania przez rolników z instytucji odstępstwa rolnego mają na celu równoważenie interesów stron: z jednej strony hodowców, którzy ponoszą ogromne koszty związane z prowadzeniem zarówno twórczej, jak i zachowawczej hodowli odmian roślin, zaś z drugiej strony interesów rolników. Rzeczpospolita Polska zobowiązana jest do równego traktowania obydwu tych stron nie tylko w świetle przepisów Konstytucji, ale także ratyfikowanej umowy międzynarodowej – Międzynarodowej Konwencji o ochronie nowych odmian roślin z 1961 r. (Konwencja UPOV). Przyznanie rolnikom możliwości nieograniczonego korzystania z materiału ze zbioru odmian roślin chronionych wyłącznym prawem jako materiału siewnego, a z drugiej strony uniemożliwienie hodowcom wykonywania przysługującego im wyłącznego prawa do odmiany - nawet w ograniczonym przedziale czasu - sprawiłoby, że w istocie ochrona wyłącznego prawa do odmian roślin w Polsce stałaby się iluzoryczna” – argumentuje Agencja.
Opłaty idą na hodowlę odmian roślin
Jednocześnie zwraca uwagę, że obowiązek uiszczania na rzecz hodowców opłaty z tytułu korzystania z odstępstwa rolnego (wykorzystywania we własnym gospodarstwie przez rolnika materiału ze zbioru roślin odmiany chronionej wyłącznym prawem jako materiału siewnego) obciąża wyłącznie „największe i najsilniejsze ekonomicznie gospodarstwa rolne”. Obowiązek ten nie dotyczy bowiem tzw. drobnych rolników, tj. posiadaczy gruntów rolnych o powierzchni do 10 ha - w przypadku upraw ziemniaków, i do 25 ha - w przypadku upraw innych gatunków roślin.
„Ograniczenie to sprawia, że jedynie około 7 proc. największych i najsilniejszych ekonomicznie gospodarstw rolnych w Polsce zobowiązanych jest do kompletnego uiszczania opłat z tytułu odstępstwa rolnego. Dodatkowo opłaty te są nieznaczne i stanowią minimalny koszt w porównaniu z innymi kosztami prowadzenia działalności rolniczej” – przekonuje AN.
Jak dalej podkreśla, jakiekolwiek ograniczenia uprawnień hodowców odbiłoby się bardzo niekorzystnie na sytuacji ekonomicznej polskich spółek hodowli roślin, a co za tym idzie także polskich rolników. Bo opłaty z tytułu odstępstwa rolnego zasilają budżety hodowców przeznaczone na prowadzenie twórczej i zachowawczej hodowli odmian roślin.
Uderzenie w rodzime spółki hodowlane
Agencja Nasienna podkreśla, że polscy hodowcy nowych odmian roślin już od lat mają możliwość wyboru pomiędzy krajowym lub wspólnotowym systemem ochrony odmian roślin. Większość z nich stosuje od dawna wspólnotowy zakres ochrony. Hodowcy zagraniczni działający na terytorium Polski co do zasady stosują zaś ochronę wspólnotową. Szacuje się, że obecnie w Polsce około 75 proc. areału upraw stanowią uprawy odmian roślin chronionych na szczeblu wspólnotowym. Jakiekolwiek zatem ograniczenie w możliwości pobierania tych opłat, dotyczące odmian roślin chronionych na szczeblu krajowym, uderzy wyłącznie w polskie spółki hodowlane osłabiając ich konkurencyjność w stosunku do hodowców zagranicznych. Upadek polskiej hodowli odblokowałby drogę do znaczącego wzrostu opłat licencyjnych w drodze ich zrównania z wysokością funkcjonującą w innych krajach Unii Europejskiej, co negatywnie odbiłoby się na cenach kwalifikowanego materiału siewnego, wysokości opłat za skorzystanie z odstępstwa rolnego, a co za tym idzie na konkurencyjności polskiego rolnictwa.