Zbiór traw kombajnem zbożowym
Na pokosy czy z pnia? Hederem tnącym czy oczesującym? Hederem tnącym ślimakowym czy taśmowym? Ze stałą czy regulowaną długością stołu? Z kosą sztywną czy giętką? To tylko niektóre z wielu pytań, w dodatku dotyczących jedynie pierwszego zespołu roboczego kombajnu, które zadają sobie plantatorzy chcący zoptymalizować prace żniwne traw nasiennych.
Reprodukcja tej grupy roślin w Polsce zajmuje ważną pozycję. Dane o aktualnej powierzchni uprawy traw na nasiona są dość rozbieżne. Z naszych skrupulatnych ustaleń wynika, że ich areał sięgać może 50 tys. ha, z czego około 70% stanowią plantacje kwalifikowane.
Zbiór słonecznika kombajnem zbożowym
Mało klarowne instrukcje obsługi
Do zbioru traw nasiennych powszechnie wykorzystuje się kombajny zbożowe. Ich producenci różnie podchodzą do tematu ustawień, konfiguracji czy osprzętu dodatkowego. Instrukcje obsługi oraz wiedza ekspertów pozostawiają, niestety, w tym zakresie sporo do życzenia. Prześledziliśmy szczegółowo materiały poszczególnych marek pod kątem przystosowania maszyn do zbioru traw.
Informacje w nich zawarte są często mało klarowne i opatrzone niezrozumiałymi sformułowaniami. Warto też zauważyć, że jedni producenci traktują trawy ogólnie, drudzy dzielą je na drobno- i gruboziarniste, inni wyróżniają odmienne grupy, a jeszcze inni odnoszą się do kilku wybranych gatunków. Niestety, są też marki, które roślinom tym nie poświęcają ani słowa.
Przede wszystkim warto zacząć od tego, że trawy to bardzo szeroka grupa roślin, które mają wprawdzie sporo cech wspólnych, ale występują też między nimi spore różnice pod kątem przygotowania kombajnu. Jak sygnalizują plantatorzy i specjaliści z firm nasiennych, praktycznie wszystkie gatunki charakteryzują się dużą nierównomiernością dojrzewania. Cecha ta sprawia, że trudno określić optymalny termin zbioru.
Taśmowy zespół żniwny MacDon FD140. Nacisk na prostotę
Skłania też do rozważenia zabiegu desykacji bądź pokosowania. W Polsce mniej więcej połowa plantacji nasiennych traw zbierana jest dwuetapowo. Wielu rolników nie wyobraża sobie innej metody i uważa, że inaczej się po prostu nie da.
Nie brakuje jednak zwolenników zbioru z pnia. Jest też grupa plantatorów, którzy decyzję podejmują tuż przed żniwami w danym roku, zależnie od wielu czynników, m.in. przebiegu pogody, presji chwastów.
Watowata słoma, specjalne noże
Obrana technologia oraz przystawka żniwna mają ogromne znaczenie. Rodzaj adaptera mocno determinuje, z jaką masą będą mieć do czynienia kolejne zespoły robocze i jak w związku z tym ustawić ich parametry i dobrać prędkość jazdy. Te różnice są dużo bardziej uwypuklone niż w przypadku zbóż czy wielu innych grup roślin.
Według opinii kombajnistów i naszych obserwacji, to zespół żniwny, niezależnie od jego rodzaju, jest najczęściej czynnikiem limitującym wydajność zbioru trawy.
Napęd kosy na poduszkach
Jeśli kosimy ją z pnia, to musimy mieć na uwadze specyfikę łanu. Warto tu przywołać jęczmień, który na tle innych zbóż wyróżnia się trudnością w zbiorze po nadejściu rosy. Jak to określają kombajniści, słoma staje się wówczas watowata, sprawia problemy kosie i na niej się zatrzymuje, a ścięty materiał wchodzi do gardzieli porcjami. Większość operatorów wówczas rezygnuje z koszenia.
"Efekt waty" w trawie nasiennej jest jeszcze bardziej dokuczliwy i w dodatku daje się we znaki także bez rosy. Łodygi trawy nigdy nie dosychają do takiego poziomu, jak w zbożu. Zwłaszcza na dole są jeszcze dość "surowe", wilgotne i wiotkie.
Jest jednak na to sposób, o którym większość kombajnistów nie wie, a dilerzy i eksperci produktowi zwykle nie mają odpowiedniej wiedzy, by o nim poinformować klientów. Przy niektórych markach maszyn można zamówić na specjalne życzenie nożyki do tzw. warunków zielonych.
Niestety, próżno szukać o nich informacji w instrukcjach obsługi oraz konfiguratorach. Są one zwykle dostępne przez dział części zamiennych. Nie dajmy się jednak zbyć, jeśli na wstępie usłyszymy, że czegoś takiego nie ma.
- Cały artykuł dostępny jest w majowym wydaniu "Rolniczego Przeglądu Technicznego" ZAPRENUMERUJ