Traktory niszczeją pod wiatami. A kosztowały miliardy
Dofinansowywanie rolnikom zakupów maszyn na zasadzie "jak leci" było marnowaniem publicznych pieniędzy bowiem sprzęt można użytkować wspólnie - takie wnioski można wysnuć z obrad sejmowej komisji rolnictwa.
Poseł Zbigniew Ajchler (PO), który kieruje dwoma spółdzielniami i gospodarstwami podkreślał, że mimo areału o wielkości 1 tys. hektarów nie ma kombajnu. - Po co? Nie mam wielu maszyn. Gdy w jednej firmie ktoś zachoruje, to z drugiej przyjdzie inna osoba. Maszynę też można przerzucić w razie potrzeby - przekonywał polityk.
Czasy spółdzielni minęły? Rolnicy nie chcą działać razem
Wskazywał, że dofinansowanie w wysokości 50 proc. do zakupu ciągników bez limitu hektarów przyniosło niespodziewane efekty.
- Sprawdzałem 150 rolników, u których ciągniki pracowały od 100 do 250 motogodzin na rok, a powinny 700–800 godzin. Co robiły przez resztę czasu? "Pierdziały" pod wiatami. Stały i nie pracowały, a wydane pieniądze nie dawały efektu produkcyjnego. Umożliwienie rolnikom takiego zakupu to błędna decyzja. Przecież to jest marnowanie publicznego grosza - przekonywał Ajchler.
Zdaniem posła PO na początku władze zadowoliły rolników, którzy dostali "pomoc na zasadzie jak leciało, kto pierwszy, ten lepszy”. I to był według niego błąd strategiczny.
- Miliardy poszły w błoto. Maszyny są bardzo drogie. Musi powstać program motywujący do wspólnego użytkowania maszyn. Przerabiam to na co dzień. Można kupić na wielu rolników super nowoczesny sprzęt i lepiej wykonać robotę niż do tej pory. Trzeba skończyć z mitem, że każdy rolnik jest samowystarczalny, bo to jest rozrzutność ostatniego stopnia - stwierdził przedstawiciel PO.
GUS policzył traktory w polskim rolnictwie
Z kolei poseł Jan Krzysztof Ardanowski (PiS) wspominał o dawnych czasach, gdy Polacy uczyli się rolnictwa od Francuzów. Tamtejsi farmerzy tłumaczyli, że nie ma możliwości, by każdy rolnik miał cały sprzęt. Dlatego powstało u nich 13 tys. spółdzielni.
Niestety, ta praktyka się u nas nie przyjęła. - Mówiliśmy: e tam, coś tam gadają, a my chcemy, żeby państwo zapewniło opłacalność produkcji rolnej. Niech państwo zapewni, żeby każdy z nas miał swój kombajn, kilka ciągników, wielkie maszyny. Słuchaliśmy o spółdzielczości, a robiliśmy dokładnie odwrotnie - opowiadał polityk.
Narzekał, że cały czas pokutuje u nas przekonanie, że trzeba dofinansowywać gospodarstwa indywidualne. Stąd presja, żeby w każdym budżecie, w każdym kolejnym Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich zabezpieczać wsparcie na inwestycje realizowane na poziomie pojedynczych gospodarstw. Dlatego zawsze będzie na nie brakowało pieniędzy.
- Ktoś jest obrażony, że jest dopiero na 2685. miejscu na liście rankingowej, a liczył, że ten czwarty traktor sobie kupi, żeby sąsiadowi zaimponować. Takie myślenie było cały czas. Każdy się boi ze względu na elektorat wiejski wprowadzenia takich działań, które preferowałyby wspólne działania gospodarcze - utyskiwał na koniec poseł.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś