Tłukł psy łopatą w odwecie za zaduszenie kur
Zarzut znęcania się nad psami ze szczególnym okrucieństwem usłyszał 37-latek z gminy Iłża (pow. radomski, woj. mazowieckie). Jak tłumaczył, zdenerwował się na nie, bo m.in. zabijały mu kury.
Zaczęło się od tego, że przypadkowy przechodzień w lesie znalazł trzy psy.
Dwa szczeniaki były związane, a ich matka leżała obok.
Psy konały w gospodarstwach. Głodzona suka leżała przed budą
- Mężczyzna natychmiast powiadomił urzędników z Iłży i na miejsce wrócił z weterynarzem. O sprawie poinformowano też policję. Okazało się, że jeden ze szczeniaków już nie żył, a drugi bardzo pobity trafił pod opiekę weterynarza. Ich matka uciekła, znaleziono ją z poważnymi obrażeniami następnego dnia. Czworonogi zostały przekazane pod opiekę fundacji praw zwierząt - relacjonuje Justyna Leszczyńska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.
Intensywne śledztwo pozwoliło stróżom prawa z komisariatu w Iłży szybko zatrzymać podejrzanego o znęcanie się nad psami 37-letniego mieszkańca gminy. Ujęto go w Warszawie, gdzie pracował.
- Twierdził, że był pijany i zdenerwował się, ponieważ psy m.in. miały zadusić jego kury i straszyć sąsiadów. Wywiózł je do lasu, związał sznurkiem i uderzał łopatą - opisuje policjantka.
Mężczyzna został doprowadzony do prokuratury. Odpowie za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Za takie przestępstwo grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Padłe zwierzęta na posesji. To zaniedbanie, czy znęcanie się?
Postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzęciem prowadzą również policjanci z komendy w Nowym Dworze Gdańskim (woj. pomorskie). W jednej z wiosek podczas patrolu funkcjonariuszka z "drogówki" zauważyła przy gospodarstwie skrajnie zaniedbanego psa.
Był trzymany na około 1,5-metrowym łańcuchu przymocowanym do metalowego kołka. Buda była zniszczona, a zwierzę nie miało jedzenia ani wody, a ciało pokrywały kołtuny z zamarzniętym błotem.
"Gołym okiem była widoczna znaczna niedowaga, odznaczający się kręgosłup oraz żebra. Na szyi psa znajdował się wrośnięty w skórę łańcuch. 38-letnia właścicielka nie widziała jakiegokolwiek problemu. Twierdziła, że pies wygląda dobrze. Według funkcjonariuszy, kobieta miała przez cały czas lekceważący stosunek do całej sprawy" - podaje nowodworska komenda.
Pies został odebrany właścicielce przez pracownicę Ośrodka Okresowej Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Jelonkach. Trafił do weterynarza, który zdjął wrośnięty łańcuch.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl