Rolnicy są zgodni. Ceny nawozów to bomba z opóźnionym zapłonem
Gospodarze ograniczający zakupy nawozów z uwagi na ich horrendalne ceny będą mieli niższe plony, co musi się przełożyć na ceny żywności. Jak na dłoni widać, że dobra kondycja rolnictwa to interes całego społeczeństwa. I to podkreślają sami gospodarze.
W internetowych dyskusjach, w związku z "lamentem" nad stawkami nawozów i organizacją np. blokady zakładów wytwórczych, rolnicy bywają określani jako roszczeniowcy, którym wiecznie mało.
AGROunia blokuje Anwil. Spółka odpiera zarzuty
To może wynikać - oprócz złośliwości - z nieświadomości części społeczeństwa co do roli rolnictwa. Jak wytykają z kolei gospodarze brak rzetelnej edukacji w szkołach i domach powoduje, że niektórzy myślą, że żywność bierze się z hipermarketu. Rzecz ma się oczywiście zgoła inaczej, a rolnicy-internauci w swoich komentarzach dzielą się spostrzeżeniami.
"Już wyraźnie widać, że rolników nie stać na nawozy i kupują ich mało. To bomba z opóźnionym zapłonem. Bo plony będą mniejsze, nie ma cudów. Dobije to rolników, ale także wszystkich ludzi, bo żywność musi zdrożeć" - pisze jeden z nich.
"My jesteśmy roszczeniowi? My chcemy tylko dopłat? To bzdura. My w ogóle nie chcemy dopłat, ale pod warunkiem, że zapłaci się nam uczciwie za odstawione produkty i nie będzie przeszkadzać w pracy, choćby takimi spekulacjami, jak teraz są na nawozach" - dodaje kolejny gospodarz.
Kolejne wpisy są w podobnym tonie.
Drastyczny wzrost cen nawozów może spowodować kryzys na rynku żywności
"Miastowi teraz piszą, żeby nie kupować sztucznych nawozów, tylko sypać naturalne, bo będzie zdrowiej i taniej. Przecież miastowi ekolodzy chcą zaprzestania chowu zwierząt albo przynajmniej ograniczenia, to skąd ten nawóz ma powstawać. To jest tak, jak się podstaw rolnictwa nie rozumie".
"Skoro państwo ma kontrolę nad zakładami nawozowymi, to dlaczego nie ma wewnętrznej decyzji o ograniczaniu sprzedaży na eksport i redukcji ceny kosztem zysku. Bo co z tego zysku dla państwa, jak zaraz będzie musiało dopłacać do stołówek socjalnych, bo ludzi nie będzie stać na żywność".
"Stoję przed takim wyborem: wyłożyć całą gotówkę na te drogie nawozy i spodziewać się, że za bogatsze plony dostanę dobre ceny i zarobię, co jest obarczone wysokim ryzykiem, czy nawieźć minimalnie kosztem plonów i ‘przebidować’ do kolejnego roku. Zapraszam ekonomistów miejskich do dyskusji nad moim i wielu rolników losem. Za rzetelną analizę zapłacę, jeśli ekonomiści wezmą na siebie ryzyko finansowe niepowodzenia".
"Dla mnie i mojej rodziny żywności z mojego gospodarstwa wystarczy, a reszta niech sobie radzi sama. Na kredyt pójdę zarabiać do budowlanki. Jakby tak zrobiła tylko część rolników, dopiero by się wszyscy zorientowali, że jak o rolnictwo nikt z góry dbał nie będzie, to jak mówił klasyk, niczego nie będzie".
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś