Policjanci złapali podpalaczy. Wśród nich był strażak z OSP
Policjanci ze Śląska, Małopolski i Łodzi zatrzymali podejrzanych o podpalenia stodoły i lasów. Wśród nich byli: mężczyzna, który wrócił po podłożeniu ognia, by oglądać akcję ratowniczą, a także nastolatki oraz strażak-ochotnik.
W tym ostatnim przypadku śledztwo rozpoczęło się po tym, jak w okolicach Blachowni i Trzepizur (pow. częstochowski, woj. śląskie) aż 7-krotnie w przeciągu miesiąca doszło do pożarów młodnika.
Podpalał budynki i patrzył jak płoną. Gospodarze stracili setki tysięcy
Tak samo było przy kolejnych tego typu zdarzeniach. Straty zostały w sumie oszacowane na blisko 22 tys. zł. Stróże prawa z Częstochowy i Blachowni postarali się i zebrany przez nich materiał dowodowy pozwolił na wytypowanie potencjalnego sprawcy podpaleń. Okazał się nim 30-letni mieszkaniec gminy Blachownia.
Mężczyzna został zatrzymany 6 sierpnia i doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Częstochowie, gdzie usłyszał zarzut zniszczenia mienia. Na wniosek policjantów prokurator zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci dozoru. Za tego typu przestępstwo grozi kara do 5 lat więzienia.
Dodatkowo okazało się, iż ujęty 30-latek należy do Ochotniczej Straży Pożarnej w Blachowni. Zarząd tej jednostki wydał właśnie oświadczenie, iż z "zaskoczeniem i smutkiem" przyjęto informację o zatrzymaniu jej członka.
Para podpalaczy terroryzowała okolicę
"Z dużym żalem przyjmujemy doniesienia o hańbiących honor strażaka-ochotnika zachowaniach naszego członka. Zarząd Ochotniczej Straży Pożarnej w Blachowni w dniu 9.08.2018 roku podjął uchwałę w sprawie zawieszenia podejrzanej osoby w prawach członka naszej organizacji. Mamy nadzieję, że zaistniała sytuacja nie podważy zaufania mieszkańców do pełnionej przez nas służby" - czytamy w oświadczeniu.
Z kolei kryminalni z komendy powiatowej w Wieruszowie (woj. łódzkie) we współpracy z funkcjonariuszami Straży Leśnej Nadleśnictwa w Przedborowie namierzyli dwóch nieletnich odpowiedzialnych za podpalenia poszyć leśnych i nieużytków w gminie Galewice. Pożary miały miejsce od maja do sierpnia, często w bezpośrednim sąsiedztwie gospodarstw i domostw. Straty z nimi związane są jeszcze szacowane.
Strażacy z OSP podpalali, żeby później zarabiać na gaszeniu
"Teraz podpalacze za swoje czyny odpowiedzą przed sądem rodzinnym. Obecnie kryminalni sprawdzają, czy młodzieńcy nie mają na swoim koncie więcej takich przestępstw i jednocześnie wyjaśniają dalsze okoliczności tej sprawy" - podała wieruszowska komenda.
Sukces w kwestii ustalenia sprawcy pożaru odnieśli tez brzescy (woj. małopolskie) stróże prawa. Chodzi o zdarzenie z kwietnia br., gdy przed północą w jednej z miejscowości gminy Borzęcin w ogniu stanęła stodoła. Choć na szczęście zanim ogień rozprzestrzenił się na sąsiednie zabudowania, płomienie dostrzegli sąsiedzi poszkodowanych, to i tak straty były duże – sięgnęły ponad 50 tys. zł.
Strażak podpalał, a później gasił i brał pieniądze za akcje
Po trzech miesiącach od zdarzenia brzescy kryminalni trafili na nowy trop, który doprowadził ich prosto do 30-letniego sprawcy.
"Policję i straż na miejsce wezwali mieszkańcy, których dom jest w bliskim sąsiedztwie od miejsca pożaru. Gdy na miejsce przyjechały służby ratunkowe, mężczyzna także powrócił, przyglądając się działaniom policjantów i strażaków, chcąc jednocześnie odwrócić od siebie podejrzenia. Śledczy jednak wkrótce zdobyli niezbite dowody, aby móc przedstawić 30-latkowi zarzuty zniszczenia mienia. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności" - poinformowała policja.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl