Pola nadal pod wodą. Urzędnicy mówią, że winna jest susza
Mijają kolejne tygodnie, a znaczne połacie pól i łąk wciąż przykrywa woda. W grząskim gruncie tkwią ciężkie maszyny. O zbiorze ziemniaków czy kukurydzy w niektórych miejscach w tym roku nie było mowy.
Zdecydowanie najgorzej jest w okolicach małych, nieuregulowanych rzek. Tam woda stoi od dawna i nic nie wskazuje na to, by ta sytuacja szybko się zmieniła.
Właściciele takich terenów zazwyczaj mają świadomość, że od czasu do czasu podtopienia są możliwe.
Każą czyścić rowy. A pieniądze skąd?
Przez zalewiska licznym rolnikom nie udało się też dokończyć zbiorów kukurydzy. Co prawda niektórzy specjalnie czekają na pierwsze przymrozki, ale inni muszą na nie liczyć, żeby wjechać na pola ciężkim sprzętem. Ci, którzy tego spróbowali wcześniej, pożałowali.
- Sąsiad próbował zebrać kukurydzę. Maszyna utknęła na amen. Próbowaliśmy ją wyciągać trzema, a w pewnym momencie nawet czterema ciągnikami. Nic z tego, musiała zostać na polu na kilkanaście dni. Dopiero przywieziona na miejsce spycharka gąsienicowa dała radę - opowiada nam rolnik z powiatu przasnyskiego na Mazowszu.
On sam posiadał w tym roku kukurydzę na kilkunastu hektarach. Z około dwóch nie udało się pozyskać plonu z uwagi na podmokły grunt. - Na szczęście plonowanie było świetne. Zebrałem znacznie więcej niż w zeszłym roku z większego areału. Te dwa hektary spisałem w sumie na straty - wyjaśnia gospodarz.
Zaniedbane rowy to spory problem. DIR apeluje do ministra środowiska
Jeden rolnik chce się wywiązywać z obowiązku utrzymywania rowów na swoim areale, ale jego robota okazuje się niemal bezsensowna, bo nie robią tego właściciele gruntów przy ujściach. Woda i tak zatem nie odpływa. Dlatego potrzeba zachęt dla rolników, np. w postaci ulg podatkowych itp., by dbali o urządzenia melioracyjne.
Trzeba też uregulować kwestie odwodnienia dróg, zwłaszcza tych nowo budowanych. Wody z nich inwestorzy i wykonawcy kierują nierzadko do rowów, którymi mają zajmować się tylko rolnicy.
No i trzeba oczywiście na poziomie budżetu państwa przeznaczać odpowiednie środki na zadania melioracyjne i wsparcie dla spółek wodnych. Na ten ostatni cel w przyszłorocznym planie finansowym kraju ma być ostatecznie przeznaczone 40 mln zł. A to i tak - zdaniem przewodniczącego Zarządu Głównego Krajowego Związku Spółek Wodnych Waldemara Rudowskiego - "minimum socjalne".
Woda od lat zalewa łąki i pola. Gmina ma dość i prosi o pomoc
Podkreślał, że duże potrzeby wynikają z suszy panującej w ubiegłych latach.
- Susza spowodowała zarastanie systemów drenarskich korzeniami upraw rolnych, krzaków i drzew, co wyszło na jaw na skutek nadmiernych opadów w okresie wiosennym, a szczególnie ujawniło się podczas obecnej jesieni, gdy system drenarski legł w gruzach - wskazywał Waldemar Rudowski.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś