Odnaleziony zbiegły kangur Luluś w dobrym stanie zdrowia
W momencie odłowienia zbiegły kangur Luluś był w dobrej kondycji zdrowotnej - powiedział w środę PAP dyrektor Leśnego Zakładu Doświadczalnego w Murowanej Goślinie (pow. poznański, woj. wielkopolskie). Zwierzę było poszukiwane od soboty.
W weekend Leśny Zakład Doświadczalny w Murowanej Goślinie poinformował, że w lasach Puszczy Zielonki został zaobserwowany kangur. Także w weekend prośbę o pomoc w poszukiwaniach Lulusia opublikowała w mediach społecznościowych właścicielka kangura, pani Honorata. W środę leśny zakład doświadczalny poinformował o odnalezieniu zwierzęcia.
Kangur w polskiej puszczy. Leśnicy i właścicielka proszą o sygnały
Dyrektor Leśnego Zakładu Doświadczalnego w Murowanej Goślinie Wiesław Krzewina w rozmowie z PAP powiedział, że w momencie odłowienia kangur był w dobrej kondycji zdrowotnej. "Troszeczkę psychicznie się denerwował, bo to jednak było dla niego duże przeżycie - kilka nocy w obcym terenie, wędrówka, ale już się uspokoił, bo jest u siebie" - wskazał.
Zjadł i poszedł spać
Krzewina podał, że Luluś ma trzy lata i pochodzi z hodowli znajdującej się koło podpoznańskiej Puszczy Zielonki. "Od zawsze mieszka w Polsce, więc jest polskim kangurkiem. Uciekł w sobotę rano przez niezamkniętą bramę i wędrował sobie radośnie. Przez te kilka dni pokonał w sumie 15 km" - wskazał dyrektor.
Jak opisał, kangur początkowo poruszał się w centrum Puszczy Zielonki. "To było dla nas stresujące, z jednej strony, bo baliśmy się o jego zdrowie w kontekście wilków, które u nas bytują" - przyznał Krzewina.
Dodał, że w ostatnich dniach Luluś przemieścił się na bardziej otwarte tereny w okolicach miejscowości Bednary i tamtejszego lotniska. "Tam już przestał odbywać długie wędrówki, dzięki czemu udało się go namierzyć na dłużej, zdążyć do niego dojechać. Jego właścicielka, którą on rozpoznaje i bardzo się nie boi, zwabiła go ulubionymi smakołykami i udało mu się podejść do niej bez dużego strachu. Bez dużego stresu dał się złapać i odwieźć do jego ulubionego wybiegu, gdzie szybko rzucił się na drugie śniadanie i poszedł spać, bo był bardzo zmęczony" - opisał.
"Nie jest dla niego problemem zdobywanie pożywienia. Może nie znał wszystkich roślin, które spotkał na swoim ‘gigancie’. Trochę się baliśmy, że spotka roślinę, której nie zna, skosztuje ją i okaże się, że nie będzie dla niego zdrowa, czy bezpieczna. Ale dał sobie radę. Kangury jego rasy lubią liście i trawę" - zaznaczył.
Koń przeskoczył ogrodzenie gospodarstwa i galopował po ulicach
Temperatura sprzyjała
Jak dodał, problemem dla zbiegłego kangura nie była pogoda - w ostatnich dniach w okolicach Poznania temperatury sięgały 30 stopni Celsjusza w ciągu dnia. "Najbardziej martwiliśmy się, że zainteresują się nim drapieżniki - wilki z Puszczy Zielonki czy wałęsające się psy, ale Luluś miał dużo szczęścia, a być może też się dobrze zachowywał" - ocenił dyrektor.
Krzewina wyjaśnił, że w naszym kraju działa kilka hodowli kangurów. "Kangur jest zwierzęciem określonym w przepisach jako ‘towarzysząco-egzotyczne’, czyli właściwie każdy z nas może go mieć, jak psa czy kota. Trzeba mieć tylko pozwolenie na hodowlę itd." - powiedział.
Jak dodał, przed drugą wojną światową na Dolnym Śląsku próbowano hodować kangury jako źródło mięsa. "W Wielkiej Brytanii do dzisiaj żyje wolnościowe stado kangurów złożone właśnie w dużej mierze z takich uciekinierów jak nasz Luluś. One sobie nieźle dają radę, bo kwestia klimatu nie jest aż tak ważna, jak kwestia bezpieczeństwa tych osobników i ewentualnych chorób. To jest jednak obcy gatunek, który nie ma zbyt wielu naturalnych wrogów, z wyjątkiem naszych drapieżników" - opisał.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś