"Jedna myszka, pięć much" i odszkodowanie rolnikowi się nie należy
Czy rygorystyczne i szczegółowe kontrole w gospodarstwach są prowadzone pod kątem jak najczęstszego odmawiania odszkodowań za wystąpienie grypy ptaków czy ASF?
Zbigniew Ajchler, agroprzedsiębiorca i były poseł podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa przekonywał, że tak właśnie jest w województwie lubuskim.
Wniosek w sprawie zniesienia stref niebieskich ASF
- Mówi się i to bardzo głośno, że państwowe inspekcje weterynaryjne dostały "prikaz", żeby jak najwięcej zdzierać i za byle co obcinać, uniemożliwiać otrzymywanie dopłat na przykład w związku z ptasią grypą. To jest żenujące, że takie praktyki są prowadzone, a jestem przekonany, że tak jest (…) Przecież to jest niemożliwe, żeby była taka sytuacja, że przykładowo inspektor zauważy jedną myszkę, zauważy pięć much i mówi, że rolnikowi nie należy się dofinansowanie z tytułu choroby zwalczanej z urzędu. Nie może tak być, że rolnik jest tak traktowany, a to się dzieje - grzmiał polityk.
Podawał też przykład z pow. szamotulskiego w Wielkopolsce, gdzie ptasia grypa dotknęła 40 tys. sztuk drobiu.
Jak podkreślał, rolnicy muszą zapłacić w stu procentach najpierw za gazowanie, utylizację, dezynfekcję zakładu i sprzętu z własnych środków.
- Skąd oni mają mieć pieniążki? Jest to choroba zwalczana z urzędu, czyli de facto nie jest winą rolników. A jeżeli choroba jest zwalczana z urzędu, to w przedstawionych kosztach powinien partycypować budżet państwa. Natomiast restrykcje, jeszcze jak byłem posłem poprzedniej kadencji, szczególnie przy większych stadach także były widoczne, że aż nie można było ich po prostu strawić. Dla wielu rolników to był dramat - przekonywał Ajchler.
HPAI. 5 ognisk i ponad 180 tysięcy zabitych zwierząt
Według byłego parlamentarzysty rolnicy są zastraszani, boją się każdej kontroli, mimo że niektórzy mają "perfekcyjnie wszystko zrobione". Dlaczego?
- Sprawdza się im dokumenty sprzed dwóch lat. Jeśli jest coś w bioasekuracji, jest jakieś niedociągnięcie, to nie ma czegoś takiego jak pouczenie, nie ma czegoś takiego, że to może się zdarzyć każdemu. Nie można robić problemu z błahostki, jak na przykład powiatowy inspektor weterynarii, i zostawiać rolnika bez pieniędzy - wskazywał agroprzedsiębiorca.
Wtórowała mu posłanka Dorota Niedziela (KO), dociekając, dlaczego akurat w tamtym roku nagle tak ogromnie wzrosła liczba niewypłaconych odszkodowań za likwidację ognisk ASF i ptasiej grypy.
- Jeśli w 2020 r. nie zostaje wypłaconych 40 proc. odszkodowań w związku z tym, że nie została zachowana bioasekuracja, to proszę mi powiedzieć, co takiego się wydarzyło w stosunku do poprzedniego roku? Gospodarze nie przestrzegają zasad? Nie mają pieniędzy? Lekarze nie sprawdzają? Czy po prostu jest tak, jak pan poseł powiedział, "prikaz", żeby znajdować nawet drobne rzeczy, aby nie wypłacić pieniędzy, bo tych pieniędzy nie ma w budżecie? – mówiła polityk.
Prawo do odszkodowania za szkody łowieckie rozszerzone
Ryszard Bartosik, wiceminister rolnictwa w odpowiedzi zaznaczał, ze gros pytań na komisji odnośnie spraw związanych z bioasekuracją dotyczyło sytuacji w poszczególnych województwach czy nawet powiatach. I trzeba byłoby je rozpatrywać indywidualnie.
- Na pewno nie jest tak, że urzędnicy państwowi, w tym wypadku lekarze weterynarii, w administracyjny czy wręcz złośliwy sposób, jak tutaj padło, ograniczają możliwość wypłaty odszkodowań w związku z wystąpieniem ptasiej grypy czy ASF. Takich sytuacji nie ma, ale gdyby ktoś z państwa posłów indywidualnie miał takie zastrzeżenia, można je składać i będziemy się nad nimi pochylać - stwierdził Bartosik.
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś