Domowe nalewki znów na topie
Obok panującej od kilku lat mody na gotowanie, wyrosła w Polsce także moda na robienie domowych nalewek. Pasjonaci sporządzają je z ziół, kwiatów i owoców wedle niemal magicznych receptur. Bywa, że nalewkę robią rok albo i dłużej.
Znana na całych Mazurach gospodyni, zwyciężczyni licznych konkursów kulinarnych i prowadząca regionalna stołówkę, Eulalia Paszkiewicz z Wilkas całe podwórze ma obstawione dużymi słojami z "półproduktami" na nalewki; w tych ustawionych na parapecie w słodkim syropie moczą się kwiaty czarnego bzu z cytryną, w tych ustawionych na skwerku - łodygi lubczyka, a w tych koło ławki liście niedźwiedziego czosnku.
"Będzie to tak stało całe lato i dla niewtajemniczonych robiło za dekorację. A wtajemniczonych to nie dziwi; wiedzą, że przy nalewkach potrzeba czasu i przestrzeni" - powiedziała PAP Paszkiewicz, która nalewkarstwem wraz z mężem Andrzejem para się od kilku lat.
Takich jak Paszkiewiczowie jest w Polsce kilkanaście, a może już i kilkadziesiąt tysięcy; to: panie i panowie, pracujący fizycznie i umysłowo, pracownicy korporacji i nauczyciele, właściciele firm i wysocy urzędnicy. Nie jest o nich tak głośno jak o kucharzach, bo nalewek nie wolno sprzedawać; wolno je robić wyłącznie na swój użytek wedle sobie tylko znanych receptur.
Receptury jak z bajki
Wiele przepisów przypomina te z bajek: kwiaty, zioła czy owoce na nalewkę zbierać należy z dala od ludzi (najlepiej w lesie), kwiaty na nalewkę zrywać trzeba tylko, gdy obeschnie na nich rosa (bo woda z rosy wpływa na zmętnienie nalewki); śliwki czy derenie najlepiej gdy przed włożeniem do gąsiorka czy słoika same opadną i poleżą w trawie 2-3 dni; czereśnie najlepiej sprawdzają się te powykręcane, najbrzydsze, a na tzw. listkówkę zbierać można tylko trzy pierwsze liście wypuszczone wiosną przez czarną porzeczkę.
Polska restauracja w pawilonie na Expo kusi przysmakami
Niektóre owoce czy kwiaty najpierw trzeba zalać syropem, inne zasypać cukrem, do jeszcze innych pasuje wyłącznie miód. Ambaras jest też z ziołami: trzeba wiedzieć nie tylko jakie dodać, by wydobyły z nalewki to, co najlepsze i dodały jej pazur, ale też trzeba dobrze wymierzyć proporcje. "Dasz odrobinę za dużo i już nie masz tego efektu" - tłumaczył Andrzej Paszkiewicz, który swoją popisową nalewkę, czereśniową z nutą jałowca, robił przez sześć lat. "Raz była za cierpka, raz za intensywna. Próbowałem do skutku. Przepis przekazałem tylko najstarszemu synowi, nawet żona go nie zna" – przyznał.
Działanie ku zdrowotności
Nalewkowicze w przygotowywaniu swoich napitków odgrzebują stare domowe przepisy. Paszkiewicz w robieniu czereśniówki z jałowcem wspomniał słowa nieżyjącego od 30 lat dziadka o tym, że taką nalewką rozgrzewał się, gdy pracował w liceum krzemienieckim. Wszyscy zaś odwołują się do staropolskiej tradycji, wedle której celem nalewek było "działanie ku zdrowotności". Niestety, po II wojnie tradycja ta mocno podupadła, a wraz z "nową Polską" na sklepowe półki wkroczyły nalewki robione przemysłowo przez polmosy. Do staropolskiej tradycji nawiązują ich nazwy i butelki przypominające karafki. "Ale to coś ze sklepu z nalewką domową, prawdziwą, nie ma nic wspólnego" - stanowczo stwierdziła Eulalia Paszkiewicz.
Nalewkowe konkursy
Choć miłośnicy nalewek działają z dala od telewizyjnych kamer, co raz organizują lokalne konkursy, na których nalewki są oceniane, degustowane (niektórzy mówią: "lizane", bo twierdzą, że nalewek nie da się pić jak pospolitego alkoholu), fachowo omawiane. "Takich konkursów jest coraz więcej, jakby się ktoś uparł, to od wiosny do jesieni co tydzień-dwa mógłby w takiej nalewkowej imprezie uczestniczyć. Odbywają się one od Wrocławia i Poznania, przez Lublin po Giżycko" - powiedział PAP uchodzący za guru polskich nalewkowiczów Hieronim Błażejak, który często jest jurorem tego rodzaju konkursów.
Małopolski Festiwal Smaku. Wybrano pierwsze finałowe rarytasy
Rejs z nalewkami
Błażejak jest niekwestionowanym mistrzem, bo opracował receptury ponad 200 nalewek, a jego napitki od lat są bezkonkurencyjne. Choć, jak przyznał, on sam uważa, że jeszcze nie stworzył nalewki idealnej. "Do każdej, którą zrobiłem mam jakieś uwagi, w każdej coś bym poprawił. Dlatego też chyba nie mam ulubionej" - stwierdził Błażejak, który ostatnio z rodzinnej wsi Czarże w powiecie bydgoskim na zaproszenie Paszkiewiczów przyjechał sędziować na "Rejsie z nalewkami". Rejs ów był konkursem nalewek, tyle, że rozgrywanym na statku pływającym po Niegocinie. Jury, w skład którego wchodził m.in. Andrzej Paszkiewicz, oceniało w sumie 62 nalewki, w tym wytrwaną malinową, dwie imbirowe, dwie miętowe, kilka czereśniowych, orzechową z ziołami, kilka z kwiatów czarnego bzu, kilka z owoców czeremchy, z jeżyn czy truskawek.
Ocena konkursowych nalewek wcale nie była łatwa. Liczył się nie tylko smak ale i zapach, bukiet oraz klarowność napoju. Aby ułatwić ocenę nalewek podzielono je na trzy kategorie: owocowe, ziołowe i kwiatowe. "Chciało w naszym konkursie uczestniczyć dużo więcej ludzi i ich nalewek. Dzwonili i mówili: pani Elu, zmieszałem wczoraj miód, cytrynę i zalałem wódeczką! Pyszności! A ja odpowiadałam: +Możliwe, ale nie na nasz rejs. My bierzemy tylko prawdziwych nalewkowiczów i prawdziwe nalewki robione miesiącami albo i latami" - opowiedziała PAP Paszkiewicz.
Nagrodę na nalewkowym rejsie dostała Małgorzata Pietrusewicz z Olsztyna za nalewkę truskawkową. Przyznała, że robiła ją rok: najpierw świeże owoce truskawek zasypała cukrem, po kilku dniach dolała spirytusu, następnie zlała spirytus i sok, i dolała wódki... Jej nalewka pachniała jak świeżo zerwane owoce, miała cudownie czerwony kolor, smakowała wybornie: nie była za słodka, ani kwaśna, ani mdła. "Siłę nalewki powinniśmy poczuć w trzewiach, nie na podniebieniu. Ta ma taką właśnie moc" - uzasadnił swój wybór Błażejak.
Po co ludzie miesiącami czy wręcz latami robią nalewki? Uczestnicy rejsu z nalewkami mówili, że po to, by ocalać kulinarne tradycje; po to, by "nie pić chemii". Paszkiewiczowie dodali, że nalewki to ich pasja i "smakowanie z życia tego, co najlepsze". Błażejak, że po to, by zachować najlepsze smaki z całego roku na gorsze dni. "Bo jak otworzysz prawdziwą nalewkę, jak zapachnie ci ulubiony owoc czy kwiat, to się od razu lepiej robi"...