Polskie firmy coraz lepiej radzą sobie na globalnym rynku
Coraz więcej polskich firm prowadzi działalność zagraniczną, trzy razy więcej z nich eksportuje niż importuje, ale potencjał rozwojowy rodzimych przedsiębiorców i banków jest znacznie większy - wynika z debaty w think tanku "Poland, Go Global!", który opublikował raport "Polskie firmy na globalnej scenie".
Nasz eksport rośnie z roku na rok. Jego wartość w 2015 roku była aż o 8 proc. wyższa niż w 2014, a według optymistycznych prognoz w 2016 skoczy o 9-10 proc. Szacuje się, że w 2015 roku zagraniczni klienci wydali na nasze towary i usługi ponad 152 mld euro. A słabnący momentami złoty polskim eksporterom sprzyja.
Wieprzowina z Polski może być eksportowana do 21 państw
- W 2016 roku zmienia się globalny obraz koniunktury głównie poprzez niestabilną sytuację finansową w Chinach, Brazylii, Rosji czy na Bliskim Wschodzie, ale głównym zagrożeniem dla polskich eksporterów są bardzo duże wahania kursów walutowych - zauważył Paweł Borys, dyrektor Pionu Analiz i Strategii PKO Banku Polskiego.
Oceniając otwarcie nowych możliwości ekspansji po zniesieniu sankcji wobec Iranu Paweł Borys stwierdził, że barierą jest tam jeszcze rozliczanie transakcji, "gdyż cały czas główne instytucje finansowe dawnej Persji znajdują się na restrykcyjnych listach amerykańskich".
Zaraz jednak zaapelował do przedsiębiorców, aby nie bali się ekspansji, inwestowania w innowacje oraz fuzje i konsolidacje. - Polskie przedsiębiorstwa są dosyć małe w porównaniu do swoich odpowiedników na globalnych rynkach, przez co mają inną siłę kapitałową i inne możliwości inwestowania, a więc nie powinny bać się przejmowania innych firm - zachęcał Paweł Borys.
Polskie firmy mają coraz większy potencjał eksportowy
Kierunki ekspansji zagranicznej
Spośród wszystkich polskich firm rozwijających się na rynkach zagranicznych niemal 90 proc. prowadzi działalność w Europie. Środkowa i południowa część Starego Kontynentu częściej przyciąga polskie dobra, a zachodnia usługi.
W 2016 roku tylko 56 proc. objętych badaniem firm zamierza rozwijać się w Europie, co stanowi spadek o jedną trzecią w porównaniu do ub.r. (89 proc.). Rośnie za to atrakcyjność gospodarcza Azji. W 2015 roku ekspansję na tamtejsze rynki planowało zaledwie 3 proc., a w 2016 roku 23 proc. polskich firm (raport "Poland, Go Global!").
- To jest naturalne, że przedsiębiorca sięga w pierwszej kolejności po niżej wiszące owoce, że wchodzi na rynek europejski, który jest zbliżony regulacyjnie i mamy z nim zharmonizowane różne obszary działalności - zauważył Łukasz Karpiesiuk, doradca podatkowy w kancelarii Baker&McKenzie.
Dodał, że po pierwszym kroku i pierwszych lekcjach w takiej szkole, gdy już wiadomo czego można się spodziewać warto rozejrzeć się także za innymi rynkami i mniej konkurencyjnymi obszarami ekspansji, np. w Afryce czy Ameryce Południowej. Zaznaczył jednak, że wymaga to bardzo dobrego przygotowania, szczegółowej analizy prawnej i znalezienia na rynku niszy, "tak aby większe w tym przypadku ryzyko mogło przynieść większy zwrot z kapitału".
Polscy przedsiębiorcy eksportują w coraz dalsze zakątki świata
Mimo wielu podobnych przykładów uczestnicy debaty przekonywali, że chiński rynek warto uwzględniać w planach ekspansji.
- Nie można odpuszczać takich rynków jak chiński, gdyż pod względem potencjału jest zbliżony do amerykańskiego, z tym że jest to rzeczywiście rynek bardzo trudny, zwłaszcza pod względem prawnym - ocenił Paweł Borys z PKO Banku Polskiego.
Jego zdaniem trzeba tam się liczyć z długim egzekwowaniem umów czy z niskim poziomem ochrony własności. - Tym bardziej wsparcie prawne, instytucjonalne wsparcie jest wtedy potrzebne, a jest bardzo wiele państw, które znakomicie tam sobie radzą, przykładem mogą być Niemcy - powiedział Paweł Borys.
- To jest problem zwłaszcza dla mniejszych firm; może powinny się połączyć, działać wspólnie i mieć w Chinach jednego przedstawiciela - zaproponował Jacek Stryczyński, prezes Lionbridge Poland.
Podkreślił, że w poszukiwaniu odpowiedniego partnera bardzo przydatna jest znajomość języka chińskiego, tymczasem nauczenie się podstawowych znaków zajmuje co najmniej trzy lata. Natomiast samo podpisanie umów nie gwarantuje sukcesu, gdyż "w Chinach prawdziwe rozmowy biznesowe zaczynają się po podpisaniu kontraktu" - dodał z uśmiechem prezes Stryczyński.
Dalsza część tekstu na kolejnej stronie >>