Minister w zagłębiu trzodowym mówił o odstrzale dzików i ASF
O problemach hodowców trzody chlewnej, sytuacji polskiego rolnictwa i jego przyszłości rozmawiał w czwartek w Grabicy (woj. łódzkie) z producentami żywności minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
Czwartkowe spotkanie w Grabicy w pow. piotrkowskim, uchodzącym za polskie zagłębie produkcji trzody chlewnej, było efektem niedawnych protestów rolników zorganizowanych na drogach w różnych częściach kraju, w tym w woj. łódzkim.
Padły dzik we Wrocławiu. Nie budził zainteresowania służb
Ardanowski mówiąc o ASF podkreślił m.in., że przestrzeganie podstawowych zasad bioasekuracji przez duże gospodarstwa - najbardziej narażone na zarażenie chorobą - przynosi efekty.
- Te gospodarstwa są już zabezpieczone, chronią się, nie dopuszczają do przemieszczenia się wirusa. W tej chwili zaczyna to wyglądać już nie najgorzej; od ponad sześciu miesięcy nie ma żadnych przypadków choroby w gospodarstwach. Ale jest ogromna ilość padłych dzików, w styczniu znaleziono ich już w lasach ok. 150 sztuk - tłumaczył minister. Jak dodał, sama bioasekuracja nie jest jednak wystarczającą ochroną.
Producenci trzody zablokowali drogę. Szykują się kolejne protesty
Jak mówił, odstrzał nie jest "zbrodniczym, barbarzyńskim zachowaniem wobec zwierząt, tylko naturalną, racjonalną, logiczną odpowiedzią na zagrożenie, jakie się pojawiło". - Problem jest w tej chwili zasadniczy; my jesteśmy na wojnie z afrykańskim pomorem świń, choroby, która pustoszy wiele krajów europejskich - zapewnił.
Poinformował, że mniejsi hodowcy świń chcący przestawić się na np. na inną produkcję zwierzęcą mogą skorzystać z dotacji przeznaczonej na ten cel. Szef resortu rolnictwa podkreślił jednocześnie, że najbardziej zależy mu na utrzymaniu dużej produkcji trzody chlewnej w Polsce.
Ardanowski przyznał, że zamierza wywiązać się ze zobowiązań, które złożył przed reprezentantami rolników podczas spotkania w ministerstwie. Wskazał m.in., że wystąpił do ministra finansów o wprowadzeniu stawki 23-proc. podatku VAT na tucz nakładczy. Chodzi o usługi świadczone przez rolników na rzecz koncernów (rolnik dostaje do tuczu prosięta i pasze), co w opinii szefa resortu jest "czymś co niszczy polskiego rolnictwo i polską hodowlę świń".
ASF. 199 martwych dzików i 115 nowych przypadków
- Polska w całej produkcji żywności jest krajem nadwyżkowym i musimy eksportować. Musimy wyeksportować od 40 proc. mleka i jego przetworów, 50 proc. drobiu, ogromne ilości owoców, warzyw. Kiedy wchodziliśmy do UE eksportowaliśmy za 4,5 mld euro, w zeszłym roku wyeksportowaliśmy produktów za blisko 30 mld euro. Dlatego musimy brać pod uwagę, czy nasze działania nie spowodują natychmiastowej reakcji na eksport z Polski - tłumaczył.
- Jeżeli wprowadzamy niezgodne z przepisami ograniczenie, następnego dnia spotyka to polską żywność wywożoną za granicę. Per saldo trzeba się zastanowić, co się opłaca - dodał Ardanowski.
Spotkanie zorganizowane przez "Solidarność" RI pow. piotrkowskiego pod hasłem "Co dalej z polskich rolnictwem?..." trwało wiele godzin. Oprócz dużego grona rolników, uczestniczyli w nim samorządowcy, parlamentarzyści, przedstawiciele Inspekcji Weterynaryjnej, regionalnych oddziałów ARiMR, myśliwi. Pod miejscem rozmów z ministrem rolnicy ustawili swoje ciągniki m.in. z hasłami "Własność banku".
- Informacje dotyczące afrykańskiego pomoru świń oraz tematy związane z hodowlą i produkcją trzody chlewnej można znaleźć w dwumiesięczniku "Hoduj z Głową Świnie" ZAPRENUMERUJ