ASF coraz groźniejszy. Możemy stracić miliardy złotych
Na skuteczną pomoc rządu w walce z ASF liczą producenci trzody chlewnej. - Cieszymy się z deklaracji premiera, który zapowiedział, że przeznaczy na nią niezbędne środki - mówi Witold Choiński, prezes związku "Polskie Mięso".
Rząd chce wprowadzić zasady bioasekuracji na terenie całego kraju. Czy to powstrzyma rozprzestrzenianie się wirusa ASF?
Uważam, że to podstawa do tego, żebyśmy zaczęli skutecznie walczyć z ASF. To bardzo trudna walka przede wszystkim rolników, przedsiębiorców i lekarzy weterynarii. I do tej pory - jak widać - niezbyt skuteczna, bo często ktoś w którymś momencie zawodzi. Efekt jest taki, że ASF rozszerza się na całą Polskę.
ASF - kolejne przypadki i kolejne padłe dziki znalezione w Warszawie
Przyznaję, że branża nie spodziewała się, że choroba tak szybko się rozprzestrzeni i przekroczy Wisłę. Liczyliśmy, że zatrzyma się na ścianie wschodniej, gdzie sobie z nią poradzimy. Stało się inaczej, dlatego trzeba działać szybko i skutecznie.
Decyzja rządu to krok w dobrym kierunku. Należy też szukać nowych rynków zbytu, które zaakceptują taki stan rzeczy oraz pieniędzy na dopłaty dla rolników, którzy tracą przez ASF część zysków. Tym bardziej, że sytuacja na rynku i tak jest dla nich w tej chwili trudna.
Są zwolennicy radykalnych działań mówiący, że powinno się odstrzelić 100 proc. dzików, co przecież nie jest możliwe.
To prawda. Należy jednak maksymalnie zredukować ich populację. Niestety, dziki są dziś jednym z podstawowych nośników wirusa ASF. Liczebność tych zwierząt w Polsce jest bardzo duża. Tymczasem inne kraje, które zajmują się produkcją trzody chlewnej na dużą skalę, już dawno zmniejszyły ich populację na tyle, że dziś w przypadku wystąpienia ASF nawet nie brałyby tego czynnika pod uwagę.
Co, jeśli ASF dotrze do zagłębia trzodziarskiego - do Wielkopolski?
Bez szczepionki nie pozbędziemy się wirusa ASF z populacji dzików
Będzie to oznaczało, poza wieloma ograniczeniami w eksporcie, ogromne straty finansowe, idące w miliardy złotych. Prof. Zygmunt Pejsak przygotował bardzo dobrą analizę, w której wziął pod uwagę wszystkie możliwe warianty. Wnioski są bardzo pesymistyczne.
Dlatego uważamy, że lepiej wydać teraz miliony na zapobieganie rozprzestrzenianiu się wirusa, niż później miliardy na niwelowanie strat, które ASF wyrządzi. Obecny premier i rząd chyba zdają sobie z tego sprawę. Z ostatnich wypowiedzi, które nas bardzo cieszą, wynika, że premier stara się tę sprawę na bieżąco monitorować i zapowiada wszelkie niezbędne środki, żeby skutecznie walczyć z ASF.
W przeciwieństwie do unijnych urzędników, którzy uważają, że ASF to kłopot tylko jednego kraju - Polski.
Niestety, obawiam się, że na większą pomoc UE nie będziemy mogli liczyć tak długo, jak długo wirus będzie tylko na terenie naszego kraju. Śmiem twierdzić, że unijni urzędnicy zareagują żywiej na ASF wtedy, gdy obejmie inne państwa UE.
Chociaż wiele z nich, w obawie przez rozprzestrzenieniem się wirusa, już wdrożyło pewne procedury. Np. Niemcy dokonali już redukcji dzików. Trzeba przyznać, że mieli więcej czasu, by się przygotować. Widać, że wyciągnęli wnioski z tego, co się dzieje w Polsce.
Niestety, u nas współpraca z poprzednim ministrem środowiska Janem Szyszko w kwestii odstrzału dzików była dosyć trudna. Mieliśmy odmienne spojrzenie na tę sytuację.
- Książki warte polecenia: Sygnały świń