Krowy w ich gospodarstwie są na pierwszym miejscu
Barbara i Sylwester Porowscy prowadzą rodzinne gospodarstwo rolne, którego areał upraw wynosi 65 hektarów, specjalizujące się produkcji mleka. Stado należące do rolników liczy 110 sztuk bydła, z czego 65 stanowią krowy mleczne, 30 cielęta i jałówki, a pozostałe to opasane do sprzedaży buhajki rasy holsztynsko-fryzyjskiej.
Wydajność mleczna stada w 2020 roku wyniosła 8932 kg mleka o 4,24 proc. tłuszczu oraz 3,33 proc. białka. Obecnie przekracza ona 9 tys. kg mleka.
- Wydajność sama w sobie nie jest naszym celem. Granicą, której nie chcemy przekraczać, jest 10 tys. kg mleka. Obecnie mamy dobrze zbilansowaną dawkę pokarmową a stado jest zdrowe, więc nie zmieniamy tego, co dobrze funkcjonuje - mówią zgodnie rolnicy.
W 2008 roku hodowcy wybudowali oborę na 65 krów mlecznych. Zdecydowali się na obiekt uwiązowy.
Krowy i roboty to dobre połączenie? Wyniki są odpowiedzią
Od 2012 roku zaczęli przygotowywać TMR w wozie o pojemności 14 metrów sześciennych z dwoma pionowymi ślimakami.
- Kupiliśmy tę maszynę ponieważ, po pierwsze chcieliśmy podawać krowom lepiej zbilansowaną dawkę, po drugie zapewnić wszystkim jednolitą paszę dostępną przez całą dobę - mówi hodowca.
Jakie zmiany w stadzie zauważyli po rozpoczęciu karmienia zwierząt TMR-em?
- Przede wszystkim był to wzrost wydajności mlecznej - mówi Porowski i dodaje:
- My również odczuliśmy różnicę. Samo żywienie zajmuje teraz zdecydowanie mniej czasu. Odkąd mamy wóz nie musimy przywozić do obory wyciętych kostek kiszonek. Wszystko wrzucamy do zbiornika i wysypujemy gotową mieszankę pod pyski krów.
Własna pasza, ale z zewnątrz
Ceny w skupie bydła po spadkach wzrosły
W 2013 roku hodowcy zaczęli korzystać z usługowej mieszalni pasz. Wcześniej przygotowywali ją własnoręcznie korzystając z mieszalnika o pojemności dwóch ton. Jednak z uwagi na czas poświęcany na tę pracę oraz jakość i powtarzalność paszy, zdecydowali się zlecić tę czynność usługodawcy.
- Przede wszystkim jesteśmy pewni tego, że pasza treściwa jest odpowiednio zbilansowana, podobnie jak cała dawka. Wojciech Kalinowski, który posiada tę mieszalnię i raz w miesiącu wykonuje dla nas mieszanki, od ponad 10 lat obsługuje żywieniowo nasze zwierzęta i układa dawki dla całego stada. O żywienie nie musimy się więc martwić - mówi z uśmiechem Sylwester Porowski i dodaje:
- Poza tym jest to dla nas wygodne rozwiązanie. Razem z żoną i dziećmi zajmujemy się całym gospodarstwem i każdy zaoszczędzony czas jest na wagę złota.
Wózek na problemy z kwasicą
Choć zmiana systemu żywienia na TMR przyniosła widoczne efekty, hodowcy musieli sobie poradzić z pewnymi problemami zdrowotnymi w stadzie.
Mleczarnie w grudniu mocno podniosły ceny skupu mleka
- Nagle zaczęły się pojawiać przypadki kwasicy żwacza. Teraz z perspektywy czasu wiemy, dlaczego tak się działo - zauważa Barbara Porowska.
Krowy zaczęły chorować, ponieważ rolnicy ręcznie zadawali mieszankę treściwą tzw. paszę rozdojeniową na stół paszowy. Samo premiowanie najbardziej wydajnych sztuk nie stanowiło głównej przyczyny. Problem polegał na ilości jednorazowo podawanej paszy.
Skutecznym rozwiązaniem okazał się samojezdny wózek do zadawania paszy, który porusza się na szynie. Hodowcy zaprogramowali go w taki sposób, że podaje on tę samą ilość paszy, ale nie w dwóch, lecz sześciu porcjach. Jednorazowo jest to maksymalnie 500 gramów.
Wykorzystują tabulogramy
Doradca żywieniowy układa dawkę pokarmową w oparciu o francuskie normy żywieniowe INRA. Jak sam podkreśla, korzysta w tym celu z dokumentacji przygotowanej przez Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka, pod oceną której znajduje się stado.
Skup mleka minimalnie większy
Stado podstawowe jest podzielone na trzy grupy laktacyjne i dwie w zasuszeniu. Do pierwszej należą najbardziej wydajne sztuki do 100 dnia laktacji, do drugiej mlecznice od 100 do 200 dnia, a do trzeciej od 200 dnia do zasuszenia.
Wszystkie zwierzęta otrzymują jeden bazowy TMR, który jest ustawiony na wydajność 33 litrów, przygotowywany raz dziennie po południu.
W TMR-rze znajduje się również melasa buraczana. Nie jest ona konwencjonalna lecz wyprodukowana w taki sposób, aby jej konsystencja umożliwiała swobodne stosowanie zimą, nawet przy silnych mrozach. W procesie produkcyjnym nie została ona bowiem wzbogacona o dodatki chemiczne zmniejszające lepkość
- Stosowaliśmy ten produkt podczas ubiegłorocznej zimy, która była dość mroźna. Zdarzały się dni, w których temperatura spadała poniżej 20 stopni Celsjusza. W tych warunkach owszem, gęstość melasy była nieco większa, ale nadal pozostawała ona w płynnej postaci, przez co mogliśmy dolewać ją do paszowozu. dawki. Gdy przedtem używaliśmy zwykłej melasy buraczanej, ta niestety byłą zbyt gęsta - mówi Sylwester Porowski.
Więcej informacji o gospodarstwie Barbary i Sylwestra Porowskich znajdziesz w magazynie Hoduj z Głową Bydło nr 6/2021. ZAPRENUMERUJ