Hodowcy sami będą ubijać kontuzjowane krowy w gospodarstwie?
Obwoźne uboje bydła lub wykonywanie tej czynności przez samych właścicieli zwierząt. Związku branżowe rozmawiają o tym, jak wyeliminować w przyszłości nadużycia związane z krowami "leżakami".
Hodowla bydła mięsnego w Polsce jest prowadzona zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz z zachowaniem zasad dobrostanu.
- Zapraszamy do nas zagranicznych dziennikarzy. Dwa tygodnie temu jedno z gospodarstw odwiedzili Szwedzi i Czesi. Przyjadą do nas również goście ze Słowacji i Węgier. Podejmujemy również współpracę ze związkami w Czechach i na Węgrzech, aby w przyszłości zapobiegać takim sytuacjom jak ta związana z krowami "leżakami" - mówił podczas czwartkowego szkolenia dla hodowców bydła mięsnego Janusz Piotrowski, dyrektor biura Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Wołowina kulinarna także od krów holsztyńsko-fryzyjskich?
Prezes PZHiPBM Jacek Zarzecki, jak podkreślił Piotrowski, w ostatnim czasie nieustannie stara się potwierdzać wiarygodność sektora mięsnego i promować jego pozytywny wizerunek.
- Zdajemy sobie sprawę, że "leżaki" pochodzą wyłącznie ze stad mlecznych, gdzie średnia liczba laktacji u krów wynosi niecałe trzy. Nie robimy jednak spychologii, nie mówimy że to nie nasza sprawa, tylko hodowców bydła mlecznego. Bronimy całej krajowej branży mięsnej - podkreślał Janusz Piotrowski.
Jednym ze sposobów eliminacji takich sytuacji jest stworzenie elektronicznej księgi leczenia, do której dostęp będą miały Państwowy Instytut Weterynarii oraz Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji.
Księga umożliwiłaby szybkie sprawdzenie każdej sztuki pod kątem leczenia i ewentualnej karencji dotyczącej sprzedaży, która wynika z zastosowanych leków.
Białoruś zniosła ograniczenia dla polskiej wołowiny w związku z BSE
Zakłady mięsne nie chcą przyjeżdżać do gospodarstw po odbiór kontuzjowanych krów np. późnym wieczorem czy w weekend.
- Rozmawiamy również o utworzeniu obwoźnych ubojów. Takie mobilne jednostki dostępne przez całą dobę, szybko mogą pojawić się w gospodarstwie i dokonać uboju z konieczności. Oczywiście obowiązkowo na miejscu musiałby być także lekarz weterynarii - mówił Piotrowski.
Pojawił się również pomysł, w myśl którego to sami hodowcy i producenci bydła mlecznego i mięsnego mają zostać przeszkoleni, żeby sami mogli dokonywać uboju z konieczności.
- Zaczynamy współpracę z innymi związkami, chcemy wspólnie bronić naszego wizerunku. Sytuacja powoli wraca do normy. Ceny idą w górę - podsumował Piotrowski.