WP: bohaterowie afery chcieli wyciągnąć z KOWR dokumenty w swojej sprawie
Trwa śledztwo w sprawie gigantycznych strat w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa w czasach PiS - podała w piątek Wirtualna Polska. Według portalu, były wiceminister rolnictwa Tadeusz Romańczuk, który ma zarzuty w tej sprawie, pojawił się w KOWR, by wydobyć dokumenty związane ze śledztwem.
Jak podała Wirtualna Polska, Romańczuk pojawił się w KOWR ze swoim byłym zwierzchnikiem, a obecnie posłem - Janem Krzysztofem Ardanowskim.
Portal wskazał, że straty związane z nieprawidłowościami w Krajowym Ośrodku Wspierania Rolnictwa to 170 milionów zł. "Chodzi o pieniądze, które trafiły do firmy Eskimos oraz spółdzielni Bielmlek. Śledztwo prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie" - napisała Wirtualna Polska.
Portal wyjaśnił, że sprawa dotyczy zlecenia firmie Eskimos bez żadnego przetargu skupu jabłek za 100 milionów złotych, co doprowadziło KOWR do strat i oskarżeń o niegospodarność. W przypadku Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek, której długi w pewnym momencie przekroczyły wartość jej majątku, KOWR miał udzielić gwarancji kredytowych na 30 milionów złotych, żeby ratować upadający podmiot. "Skończyło się bankructwem i utopieniem pieniędzy" - wskazał portal.
Ardanowski tworzy "Wolność i dobrobyt". Jakie cele stawia przed nową partią?
"W momencie gdy podpisywano te dokumenty, wiceministrem rolnictwa kontrolującym KOWR był Tadeusz Romańczuk, związany od lat z Bielmlekiem. Gdy został senatorem PiS, funkcję prezesa spółdzielni przejęła od niego córka. A pomysł na skup jabłek, który skończył się aferą Eskimosa, wymyślił zwierzchnik Romańczuka, czyli minister Jan Krzysztof Ardanowski" - napisano.
Według Wirtualnej Polski, "11 września na ul. Karolkowej zjawił się poseł i były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski w towarzystwie Tadeusza Romańczuka. Czyli ówczesny przełożony przyprowadził podwładnego, człowieka z zarzutami, do instytucji, której dotyczy obejmujące go śledztwo. I co jeszcze bardziej bulwersujące, Ardanowski na podstawie przepisów o wykonywaniu mandatu posła i senatora zawnioskował o wydanie kopii dokumentacji dotyczącej m.in. afery Eskimosa" - podał portal.
"Z politykiem, który przyprowadził podejrzanego w wielkiej aferze, nie chciał się spotkać ani dyrektor generalny, ani jego zastępcy. Ostatecznie wydelegowano prawników. Jak przekazała nam Joanna Łastowska, p.o. dyrektorki Biura Dyrektora Generalnego, KOWR nie udostępnił wnioskowanej dokumentacji. Wniosek Ardanowskiego jest rozpatrywany" - podała w piątek Wirtualna Polska.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl