Ukarany za zapachy rolnik: dla sądu było nieistotne, że gospodarstwo działa tu od wielu pokoleń
Minister rolnictwa Czesław Siekierski zapowiedział włączenie się we wsparcie dla hodowcy spod Łodzi ukaranego przez sąd za przykre zapachy docierające do sąsiadów z jego chlewni. W czwartek szef MRiRW odwiedził jego gospodarstwo.
W ubiegłym tygodniu Sąd Apelacyjny w Łodzi podtrzymał wcześniejszą decyzję Sądu Okręgowego. Uznał on, że po rozbudowaniu działalności przez rolnika, który na miejscu starej obory wzniósł chlewnię na 360 świń, powstała dla jego sąsiadów uciążliwość zapachowa. Gospodarz ma teraz zapłacić sąsiadom odszkodowania po 30 tys. zł, a oprócz tego pokryć koszty sądowe. W sumie to ok. 120 tys. zł. Ma również wypełnić całą listę zaleceń dotyczących dalszego prowadzenia gospodarstwa i hodowli mających na celu ograniczenie uciążliwych zapachów z chlewni.
W czwartek hodowcę trzody chlewnej z Grodziska k. Łodzi odwiedził minister rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski. Przyznał, że sytuacja jest wyjątkowa, a wyrok sądu precedensowy.
KRIR chce, żeby nowi mieszkańcy wsi podpisywali zgody na uciążliwości z rolnictwa
"To jest oczywiście problem dla gospodarza, ale także w szerszej skali, bo ocena uciążliwości jest subiektywna, a może ona zaważyć w podobnych sprawach. Włączymy się we wsparcie rolnika pod względem prawnym i innym. Będziemy prowadzić działania, żeby tę sytuację rozwiązać nie tylko w ujęciu tego konkretnego przypadku, ale trzeba też przygotować rozwiązania systemowe, które będą stawiały pewne wymogi, warunki dla osób, które chcą mieszkać na terenach rolniczych. To wymaga uregulowania i zracjonalizowania gospodarki przestrzennej" – powiedział.
Minister zaapelował do mieszkańców obszarów wiejskich, by rozumieli oni sytuację rolników, którzy prowadzą produkcję nie tylko z myślą o swoich dochodach, ale także zaspokojeniu potrzeb rynku i konsumentów.
Jak przekonywał szef Solidarność Rolników z Piotrkowa Trybunalskiego Janusz Terka, precedensowy wyrok sądu sprawił, że rolnicy będą zastanawiać się, czy warto prowadzić jakąkolwiek produkcję rolną i hodowlę zwierząt.
"Ta sprawa dotyczy całego rolnictwa, bo ten wyrok może doprowadzić do tego, że każdy rolnik w Polsce może mieć podobne kłopoty. I dotyczy to każdej produkcji, bo zawsze można powiedzieć, że ona mi przeszkadza. To jest tak naprawdę małe gospodarstwo rodzinne. Jeśli nie uda nam się wspólnie doprowadzić do kasacji tego wyroku, to tak wysoka kara oznacza koniec tego gospodarstwa. Spełnienie ‘widzimisię’ sąsiadów to jest przecież kilka lat pracy tego rolnika, a już nie chcę mówić, co spotyka i przeżywa jego cała rodzina, w tym dzieci" – zaznaczył.
Terka zaapelował do ministra o włączenie się resortu rolnictwa w pomoc m.in. prawną oraz wsparcie przy wnoszeniu kasacji orzeczenia.
Hodowca przyznał, że jego problemy zaczęły się 13 lat temu, kiedy postanowił zbudować nową chlewnię, w której obecnie hoduje 360 świń. Wskazał, że obiekt powstał zgodnie z pozwoleniem. Spełnia też wymogi planu miejscowego i ma niższą od dozwolonej obsadę. Wcześniej ojciec rolnika trzymał średnio 120 świń i jednocześnie opasał 10 sztuk bydła.
Minister: na wsi hoduje się zwierzęta, rolnik nie może płacić za brzydkie zapachy
"Otrzymaliśmy pozew cywilny z art. 144 kodeksu cywilnego, o zakłócanie korzystania z sąsiednich nieruchomości ponad przeciętną miarę. Mieszkamy jednak na wsi i nie wybudowałem tej chlewni w mieście. Sąsiedzi przeprowadzając się i budując się w tym miejscu, wiedzieli, że prowadzę produkcję rolniczą. Plan zagospodarowania przestrzennego dla naszej miejscowości w równym stopniu pozwala na zabudowę jednorodzinną, jak i na zabudowę zagrodową i produkcję w budynkach inwentarskich" - tłumaczył Szymon Kluka.
W opinii rolnika dla sądu nieistotne było jednak, że jego gospodarstwo działa w tym miejscu od wielu pokoleń i zawsze były w nim hodowane świnie, krowy i kury. Gospodarz uważa, że ważniejszy okazał się interes nowo osiedlonych we wsi mieszkańców, którzy przenieśli się tu z miasta. A przecież gdy kupowali oni działkę i budowali dom, mieli świadomość działalności jego gospodarstwa.
Zdaniem sądu, hodowla 360 świń to już produkcja na skalę przemysłową i jako taka może powodować immisję, czyli niekorzystnie oddziaływać na sąsiednie posesje.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś