Rolnicy ze strajkiem kobiet? Kołodziejczak tłumaczy
Poparłem protest kobiet? Nie sądzę. Nigdzie takiego poparcia nie udzieliłem i nawet nie odpowiadam na wszystkie zaczepki internetowe, które w moją stronę są kierowane - stwierdził Michał Kołodziejczak w Mediach Narodowych.
Lider AGROunii zaznaczył, że jest przeciwnikiem aborcji i nigdy nie będzie popierał związanych z nią demonstracji.
- Moje zdanie jest tutaj jasne, twarde, klarowne i nigdy się nie zmieni nawet pod wpływem dużych strajków. Natomiast stwierdziłem fakt, że skoro władza zaczyna wszystkich odrzucać, to ludzie odrzuceni zaczynają budować między sobą sojusze. Choć nie napisałem, że ja sojusz taki buduje czy budować zamierzam - podkreślił Kołodziejczak.
Rolnicy wsparli protest kobiet i skrytykowali "piątkę"
Przekonywał, że czuje się przedstawicielem rolników. I choć działania AGROunii to "niekończący się strajk", podejście władzy do protestujących gospodarzy jest takie, że nie chce ich widzieć, rozumieć, a co dopiero rozmawiać.
- Jest na Ziemi bardzo dużo ludzi i bardzo trudno jest ich osądzać, szczególnie mnie, kiedy nie znam motywów, wrażliwości czy wychowania innych osób. Nie możemy od wszystkich wymagać tyle, co od siebie. Nigdy nie chciałbym odpowiadać agresją na agresję, nienawiścią na nienawiść - odnosił się do protestu kobiet Kołodziejczak.
Zwracał ponadto uwagę, że państwo i może po trosze sami obywatele niektórych ludzi nie chciało dostrzegać przez długi czas.
- To, co jest na ulicach, to my jako katolicy musimy nazwać w jasny sposób, trochę naszym grzechem zaniedbania, bo widzę dużo osób, które są nieukształtowane w taki sposób, który nam katolikom jest bardzo łatwo rozumieć. Ale musimy zrozumieć, że ktoś nie miał tyle cierpliwości do swoich dzieci, co wcale nie znaczy, że ci ludzie są gorsi - przekazywał szef AgroUnii.
Izdebski odcina się od protestów w sprawie aborcji
Według niego nie można dyskutować z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego (ws. prawa aborcyjnego), bo jego członkowie orzekali na podstawie prawa, a nie "własnego widzimisię".
- Władza, co potwierdzają księża, nie zrobiła nic, by ludzi ukształtować i przygotować. Zabijanie nienarodzonych dzieci jest grzechem ciężkim, my to rozumiemy jako katolicy, a ludzie nie będący katolikami muszą rozumieć, że to zadawanie cierpienia nienarodzonym istotom, które przed zabójstwem się bronią – stwierdził Kołodziejczak, zastrzegając że należy i tak do protestujących wyciągać rękę i rozmawiać.
Jak podkreślił, środowisko rolnicze jest podzielone przez polityków, ale to środowisko konserwatywne, często katolickie. Mniejsza liczba rolników na ostatniej manifestacji to zaś konsekwencja tego, iż udało się "połowicznie sukces osiągnąć" oraz pandemii i strachu ludzi z nią i z groźbami ze strony władzy związanym.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl