Prof. Mielczarski rozprawia się z Zielonym Ładem. O demonstracjach rolników: "to protest całego społeczeństwa"
To protest całego społeczeństwa - powiedział o proteście rolników ekspert ds. energetyki z Politechniki Łódzkiej prof. Władysław Mielczarski, krytyk Europejskiego Zielonego Ładu w wywiadzie dla środowego "Naszego Dziennika".
"Na demonstracje rolników nie można już patrzeć jak na sprzeciw pewnej grupy zawodowej – takie myślenie byłoby błędne. – To jest protest całego społeczeństwa. A że rolnicy jako pierwsi wyszli na drogi, to efekt tego, że ich wcześniej dotknęło to, co dotknie resztę Polaków" - powiedział Mielczarski w wywiadzie dla gazety.
Protestujący przynieśli na spotkanie z marszałkiem Sejmu urnę. "To symbol upadku polskiego rolnictwa"
"Każdy ma granice bólu. W odniesieniu do rolników granica już została przekroczona, a nas spotka to za jakiś czas" – dodał.
Według niego rolnicy to pierwsza grupa, której dokuczył Europejski Zielony Ład, a jednocześnie nie dostała ochrony.
"Inaczej było z górnikami. W nich Europejski Zielony Ład również uderzał, jednak niezadowolenie ich zostało zasypane pieniędzmi – nie jest to chyba dla nikogo tajemnicą, że państwa kierowały do górnictwa olbrzymie środki w różnych programach socjalnych" - tłumaczył ekspert w wywiadzie dla ND. "Tak zapewniano sobie spokój. Teraz EZŁ zaczyna dotykać wszystkich" - dodał.
Według niego Bruksela ma świadomość, że sytuacja jest trudna, bo zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego i protesty będą, "choć poszczególnymi grupami zawodowymi można jeszcze sterować".
"Nie sądzę, żeby wybory na początku czerwca przyniosły radykalne zmiany – to jeszcze nie jest ta granica bólu. Jednak jeżeli EZŁ będzie dalej wprowadzany – a jest on niszczący dla gospodarki – to zaprotestują wszyscy, naprawdę wszyscy" - zapowiedział Mielczarski.
Według profesora podnoszenie się temperatur nie przeszkadza ludziom.
Minister Siekierski w Brukseli: KE narzuciła nieracjonalne wymogi Zielonego Ładu
"A poza tym... serio, globalne ocieplenie przeszkadza ludziom? Jest koniec lutego, właśnie wróciłem ze spaceru i w Łodzi jest około 15 stopni Celsjusza. Nie widziałem ani jednej osoby, która by z tego powodu rozpaczała. A to, że na pustyni będzie 50 st. C, a nie 45 st. C, nie ma żadnego znaczenia" - powiedział w wywiadzie naukowiec.
Według niego globalne ocieplenie nie łączy się też z masowymi migracjami do Europy.
"Podniesienie temperatur nie ma wpływu na migrację. Sytuacja jest inna. W Afryce populacja przez wieki utrzymywała się na średnim poziomie, miało to związek z tym, że warunki życia były tam bardzo trudne, nie przestrzegano zasad higieny i była wysoka umieralność noworodków" - ocenił.
"Zmieniło się to pod koniec XX wieku, gdy do Afryki zaczęła płynąć duża pomoc humanitarna – zresztą bardzo słusznie. Doprowadziło to do wzrostu populacji. I bez względu na to, jaka temperatura tam będzie, problem migracji pozostanie. Zawsze jest grupa ludzi, która chce lepiej lub wygodniej żyć" - wskazał profesor.
Prof. Bórawski: realizację Zielonego Ładu należy odłożyć do zakończenia wojny na Ukrainie
"Zauważmy, co jest podstawą EZŁ: energia ma być bardzo droga i ma jej brakować. To mówią wprost. Jeżeli społeczeństwa będą biedne, to będą cieszyć się z tego, że ktoś im włączy prąd na kilka godzin. To już się dzieje w wielu krajach świata. Wtedy zaakceptują nawet niekraszoną kaszę jako strawę. Do tego to zmierza" - zaznaczył ekspert ds. energetyki.
"Europejski Zielony Ład ma obezwładnić społeczeństwa" - dodał.
W jego ocenie elitom świata chodzi o to, aby ludzi bardzo szybko doprowadzić do biedy.
"Jeżeli uczynią to przed rewolucją, to wygrają, bo nikt już się nie zbuntuje. W Polsce bunt się tli. A to dlatego, że mamy dużą grupę z aspiracjami. Dlaczego w imię ideologii mamy żyć w mieszkaniach 30-metrowych i pozbyć się samochodu?" - zapytał Mielczarski.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś