Pospieszyli się z wypalaniem wytłaczanek i kurnik stanął w ogniu
Nieostrożne wypalanie wytłaczanek do jajek - w związku z zagrożeniem ptasią grypą - było w ocenie strażaków przyczyną pożaru na fermie drobiu w Bieżuniu (pow. żuromiński, woj. mazowieckie).
Wezwani pożarnicy zastali płonące pokrycie dachowe obiektu, ponadto ogień trawił wnętrze - część magazynową i sortownię jaj.
Konie zginęły w pożarze, właściciel stadniny trafił do szpitala
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną było nieostrożne posługiwanie się otwartym ogniem przez osoby dorosłe. Tego dnia, o konkretnej godzinie, za zgodą powiatowego lekarza weterynarii w Żurominie, w obecności jednostek straży pożarnej, miało się odbyć kontrolowane wypalanie wytłaczanek do jaj w związku w wystąpieniem grypy ptaków. Wypalanie jednak zaczęło się przed ustaloną porą - wyjaśnił na łamach "Tygodnika Ciechanowskiego" bryg. Józef Dobies, oficer prasowy Komendy Powiatowej PSP w Żurominie.
Akcja gaśnicza trwała prawie 5 godzin. Wzięło w niej udział 12 zastępów straży pożarnej, w tym 4 jednostki PSP oraz 8 jednostek OSP.
Na miejscu byli także przedstawiciele pogotowia energetycznego oraz policjanci.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl