Owoce drzew rosnących w miastach są odżywcze i bezpieczne

Poleć
Udostępnij
Autor tekstu: PAP, (em) | redakcja@agropolska.pl
03-11-2015,8:10 Aktualizacja: 03-11-2015,8:42
A A A

Przybywa amatorów owoców drzew rosnących w miastach. Z badań wynika, że są one najczęściej wolne od zanieczyszczeń i bardziej odżywcze niż owoce dostępne w sklepach - mówili naukowcy na spotkaniu Geological Society of America w Baltimore.

Na terenie miast można znaleźć wiele roślin rodzących owoce. W Polsce są to nie tylko jabłka, gruszki, mirabelki i orzechy, ale też dereń, głóg czy czarny bez. Drzewka uchowały się w parkach, terenach zajmowanych dawniej przez sady czy ogródki działkowe.

W niektórych miastach zbieracka partyzantka stała się wręcz subkulturą, a amatorzy jedzą owoce nie tylko na surowo, ale też robią przetwory czy produkują soki.

Owoce i warzywa są coraz słodsze, ale mniej zdrowe

Owoce i warzywa są coraz słodsze, ale kosztem ich wartości odżywczych, twierdzą naukowcy. Specjaliści wskazują, że choć słodszy smak zachęca do większego ich spożycia, związki odpowiadające za gorzki smak mają również ważne właściwości...

Dzięki naukowcom coraz więcej jest wiadomo na temat bezpieczeństwa takich owoców, i ich wartości odżywczej. Jedno z najnowszych badań przeprowadzili w Stanach Zjednoczonych naukowcy z Wellesley College, współpracujący z League of Urban Canners (LUrC) - grupą ludzi opiekujących się drzewami owocowymi w mieście (głównie w Cambridge i Somerville).

Co roku, za zgodą właścicieli (część drzew rośnie na prywatnych posesjach) członkowie tej grupy przycinają drzewa, a zebrane później owoce przerabiają na dżemy, cydr i inne produkty.

Członkowie LUrC chcieli się upewnić, że zbierane i przetwarzane przez nich owoce nie zawierają groźnych stężeń metali ciężkich i toksycznych związków. Do badania zebrali 166 próbek jabłek, brzoskwiń, wiśni i innych owoców rosnących na terenie Cambridge, Somerville i okolic Bostonu w 14 sadach miejskich i ośmiu tradycyjnych, produkujących owoce na rynek spożywczy.

- To historia z happy endem: w zbieranych w mieście owocach niewiele jest ołowiu - podkreśla Dan Brabander, profesor nauk o środowisku i nauk geologicznych na Wellesley College. Wcześniej badał ryzyko związane z narażeniem na ołów na miejskich działkach i na terenach sąsiadujących z terenami dawniejszych kopalni.

Owoce i warzywa też będzie można sprzedać "od ręki"

Niebawem powstanie projekt rozporządzenia rozszerzający katalog produktów, które mogą sprzedawać rolnicy o pokrojone i obrane warzywa oraz owoce - takie zobowiązanie złożył przedstawiciel ministra zdrowia na spotkaniu w Pałacu...

Naukowcy zbadali teraz stężenia ołowiu w owocach obranych i nieobranych, a także umytych i nieumytych. Chcieli ustalić, czy owoce absorbują ołów do wnętrza, czy są skażone jedynie po wierzchu metalem, który osadza się wraz z kurzem. - Nie było większych różnic pomiędzy próbkami różnego typu - zauważa Ciaran Gallagher, ekspert w dziedzinie chemii środowiskowej z Wellesley College.

Jak stwierdzili naukowcy, stężenia ołowiu w jabłkach z miasta wahają się od 0,5 do 1,2 mikrogramów na gram suchej masy. Oszacowali też skalę spożycia owoców i porównali ją do wytycznych amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska EPA dotyczących bezpiecznych stężeń ołowiu w wodzie pitnej.

Zdaniem autorów badania amatorzy miejskich jabłek nie są przez to narażeni na spożycie znacznej ilości ołowiu.
 
Sprawdzono też wartość odżywczą miejskich owoców: porównano pod tym względem jabłka z miasta i te dostępne w handlu. Okazało się, że stężenie wapnia w jabłkach i brzoskwiniach miejskich jest ponad 2,5 razy większe, niż w odmianach handlowych.

- Nie mówimy jednak, że wszystkie produkty z miast są bezpieczniejsze, gdyż lokalne warunki bywają różne, a stare drzewa owocowe są obecne w niespodziewanych, czasami bardzo zanieczyszczonych miejscach, np. wzdłuż głównych dróg - zaznacza na koniec inny autor badania, Daniel Brabander.

Poleć
Udostępnij