Minister Adamczyk: przyczyny protestów transportowców leżą po stronie Ukrainy lub UE
Powodem protestów polskich przewoźników na granicy z Ukrainą są przyczyny leżące albo po stronie ukraińskiej, albo po stronie UE - podkreślił w czwartek minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Dodał, że oczekiwanie, aby polski rząd przerwał protest są niezgodne z demokratycznymi zasadami.
W czwartek w siedzibie resortu infrastruktury odbyła się konferencja, podczas której minister infrastruktury Andrzej Adamczyk oraz wiceszef MI Rafał Weber odnieśli się do trwających od 6 listopada protestów polskich przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej. Przewoźnicy blokują drogi dojazdowe na dwa przejścia graniczne w Dorohusku i Hrebennem w województwie lubelskim.
Rzecznik KE: liczymy, że przedstawiciele władz Polski i Ukrainy znajdą rozwiązanie problemu na granicy
Różnice na korzyść przedsiębiorców z Ukrainy
Andrzej Adamczyk przypomniał, że w środę spotkał się w Warszawie z przedstawicielami KE w tej sprawie. Tego samego dnia wieczorem przedstawiciele polskiego MI rozmawiali na granicy wraz z delegacją z KE, ze stroną ukraińską.
"Powodem protestów są przyczyny leżące, albo po stronie ukraińskiej na granicy, albo po stronie UE. Te leżące po stronie UE, to umowa podpisana pomiędzy UE a Ukrainą zawieszająca zezwolenia na wjazd samochodów ciężarowych do Polski, które do tej pory były wymagane od kierowców ukraińskich wjeżdżających do Polski" - wskazał szef MI.
Minister dodał, że zawieszenie tych pozwoleń spowodowało "całkowite zaburzenie relacji, jeśli chodzi o ilość samochodów (ciężarowych - PAP) wykonujących operacje na Ukrainę, a ilość samochodów ukraińskich wjeżdżających do Polski". "Te różnice są absolutnie na korzyść przedsiębiorców z Ukrainy. Polacy - jak mówił wczoraj jeden z przedstawicieli protestujących - czują się wypychani z tego rynku" - powiedział Adamczyk.
Wady ukraińskiego systemu kolejkowania
Z kolei obecny na konferencji wiceminister infrastruktury Rafał Weber przekazał, że przyczyną protestu, która leży po stronie ukraińskiej jest sposób przejazdu powracających do Polski pustych ciężarówek, które po tym jak Ukraina jednostronną decyzją, na wiosnę tego roku, zniosła specjalne pasy, którymi puste ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski.
Wicepremier Ukrainy o blokadzie przejść granicznych przez polskich przewoźników: jesteśmy gotowi do konstruktywnego dialogu
"Druga rzecz to niedoskonałość elektronicznego systemu kolejkowania wprowadzonego przez stronę ukraińską" - dodał. Weber wyjaśnił, że do tego systemu muszą się wpisywać polscy kierowcy, powracający do kraju bez ładunku.
Weber poinformował też, że według stanowiska części polskich przewoźników, zdarzają się sytuacje, kiedy to polscy przewoźnicy wypadają z ukraińskiego systemu i są odsyłani na koniec kolejki, co powoduje wydłużenie ich czasu oczekiwania na granicy, aby powrócić do kraju.
Wiceminister zapewnił, że od dnia rozpoczęcia protestu (od 6 listopada) jest on "w mniej lub bardziej formalnych kontaktach" zarówno z protestującymi, jak i swoim odpowiednikiem z Ukrainy. Dodał, że resort interweniował też w Komisji Europejskiej. "Podejmujemy działania już od kilku dni, aby ten protest zakończyć, bo uważamy, że to powinno nastąpić" - zaznaczył.
Niezgodne z demokratycznymi zasadami
Weber przypomniał, że rząd podejmował już wcześniej działania mające poprawić sytuację polskich przewoźników po tym, jak po wybuchu wojny w Ukrainie zablokowano możliwości transportu do Rosji i Białorusi i gdy wszedł w życie unijny Pakiet Mobilności. Wspomniał o ustawie, która została przyjęta w lipcu tego roku i która obniżyła koszty funkcjonowania firm transportowych w Polsce.
W gdańskim porcie otwarto magazyn do przeładunku zboża
Andrzej Adamczyk wskazał, że w mediach pojawiło się oczekiwanie, aby to polski rząd zakończył protest przewoźników na granicy. "Oczekiwanie, żeby polska strona, polski rząd, aby przerwał ten protest, jest niezgodne z demokratycznymi zasadami obowiązującymi w Polsce. W swoisty sposób protest jest emanacją zapisów prawnych, które pozwalają w Polsce protest zorganizować, a stronie rządowej w niego nie ingerować" - podkreślił minister.
Przypomniał, że chęć organizacji protestu każdorazowo jest zgłaszana do właściwych władz samorządowych. Dodał, że jeśli samorząd "nie uzna, że z jakiś przyczyn protest może tworzyć sytuacje niebezpieczne, nie odmawia możliwości organizowania takiego protestu".
Przewoźnicy protestujący na granicy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenie licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś