Hodowca zagłodził kilkadziesiąt owiec. Teraz stanął przed sądem
Za znęcanie się nad stadem owiec i zagłodzenie ponad 50 z nich stanął w środę przed bielskim sadem rejonowym hodowca ze Szczyrku Robert J. Grozi mu kara do dwóch lat więzienia. Mężczyzna przyznał się do winy.
W ub.r. oskarżony zorganizował akcję, której celem była rozbudowa jego stada liczącego 22 owce. Chciał w ten sposób ożywić tradycję pasterską Szczyrku. Miał nadzieję, że uda mu się rozszerzyć stado do ponad 100 sztuk.
Dramat w Szczyrku. Hodowca zagłodził kozy i owce
10 grudnia ub.r. bacówkę skontrolowali wolontariusze z towarzystwa chroniącego prawa zwierząt SOS Animals. Znaleźli mnóstwo martwych lub wynędzniałych i chorych zwierząt. Powiadomili inspekcję weterynaryjną z Bielska-Białej.
Zdaniem prokuratury oskarżony jesienią nie dbał o zwierzęta. Nieregularnie podawał im paszę, przez co większość padła z głodu. Nie zapewniał stałego i swobodnego dostępu do wody. Nie leczył zwierząt. Nie zabezpieczył także odpowiednich warunków bytowania.
Kobieta zagłodziła krowę. Odpowie za to przed sądem
- Widziałam padłe owce. Inne były w stanie agonalnym. (…) Pod płachtą za szopą leżały padłe owce w różnym stadium rozkładu. (…) Widać było, że zwierzęta nie były karmione, pozostawały bez opieki i leczenia. Owce miały wyraźne braki wełny, co wskazuje, że z głodu wzajemnie się objadały - relacjonowała.
Handwerker zaznaczyła, że inspektorzy, w tym ona sama, wizytowali stado wcześniej. Wówczas nie mieli zastrzeżeń. Z jej słów wynika, że do czasu, gdy owce pasły się na beskidzkiej hali wszystko było w porządku. - Wygląda na to, że problemy rozpoczęły się, gdy przestano wypasać owce i trzeba było dostarczać paszę osobiście – powiedziała.
Zoofil zgwałcił kurę
Skala była tak ogromna. Mężczyzna był tak przerażony, iż nie zgłosił nigdzie faktu, że zwierzęta masowo padały. W środę odmawiał wypowiedzi.
Oskarżony zaproponował przed sądem, że dobrowolnie podda się karze. Jak mówił, zgodzi się na każdy wyrok pod warunkiem, że nie trafi za kraty.
Przeciwni byli oskarżyciele posiłkowi z organizacji chroniących prawa zwierząt, którzy zarzucają mu m.in. działanie z premedytacją. "(…) Zamordował ponad połowę stada. Działał w pełni świadomie. Ukrywał padłe sztuki, (…) starał się zataić przestępstwo" - mówił Dominik Nawa z Fundacji Przystań Ocalenie, która przejęła zwierzęta. Sąd przychylił się do opinii oskarżycieli.