Dowozy do szkół pod lupą NIK. Rodzice na wsi mają się czym martwić
W co trzeciej kontrolowanej gminie stan techniczny autobusów, którymi dowożono dzieci i uczniów nie spełniał wymogów określonych przepisami, a w skrajnych przypadkach stwarzał zagrożenie dla zdrowia i życia pasażerów - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli.
W ubiegłym roku pisaliśmy, że tylko jedna z sześciu wziętych pod lupę NIK wielkopolskich gmin prawidłowo realizowała zadania związane z dowozem dzieci do szkół. W pozostałych przypadkach stwierdzono rażące nieprawidłowości i zaniedbania.
Gminy wiejskie przeciwko likwidacji gimnazjów
Izba postanowiła więc w tym roku przeprowadzić kontrole aż w 30 gminach (27 wiejskich i 3 miejsko-wiejskich) z województw: kujawsko-pomorskiego, małopolskiego, podlaskiego, pomorskiego, wielkopolskiego oraz zachodniopomorskiego.
Okazało się, że samorządy skupiają się przede wszystkim na zapewnieniu odpowiedniej liczby środków transportu oraz opiekunów, a także na zorganizowaniu opieki w świetlicy dla uczniów oczekujących na przejazd. Niestety, gminy nie zwracają dostatecznej uwagi na zapewnienie odpowiedniego bezpieczeństwa podczas przejazdów.
Samorządy, tłumacząc się względami ekonomicznymi, rezygnowały z dowożenia dzieci i uczniów tzw. gimbusami na rzecz regularnie kursujących autobusów. Izba ocenia, że to nie zapewnia właściwego bezpieczeństwa.
"Pojazdy przewozów regularnych nie muszą spełniać restrykcyjnych - dotyczących ich budowy i wyposażenia - wymogów, wynikających ze specyfiki przewozów szkolnych. Jedynie w 8 z 30 skontrolowanych gmin i to tylko na części tras, do dowożenia dzieci i uczniów używano pojazdów spełniających warunki techniczne i posiadających wyposażenie przewidziane dla autobusów szkolnych, które w ruchu drogowym wyróżnia przede wszystkim pomarańczowy kolor nadwozia" - wskazuje NIK.
Startuje program "Owoce i warzywa w szkole"
Typowo szkolne autobusy mają zabezpieczenie przed niepożądanym otwarciem drzwi podczas jazdy, odpowiednią konstrukcję siedzeń z pasami bezpieczeństwa oraz zabezpieczeniem skrajnych siedzeń przed przechyleniem się pasażera na bok czy też urządzenia sygnalizujące światłem i dźwiękiem zatrzymanie się pojazdu oraz wsiadanie i wysiadanie z niego dzieci i uczniów.
Prawo nie nakazuje jednak samorządom obowiązkowego użytkowania takich pojazdów. I w żadnym z kontrolowanych przypadków nie wymagano od przewoźników wymienionego wyposażenia.
Aż w 80 proc. gmin kryteria wyboru firm sprowadzały się wyłącznie do ceny (oczywiście jak najniższej). Zaledwie w dwóch przypadkach określono maksymalny wiek pojazdów (20 i 15 lat), którymi świadczona miała być usługa.
NIK wskazuje też na nagminne łamanie przepisów ruchu drogowego podczas dowożenia dzieci. "Dotyczyło to zarówno zachowania kierowców (np. zatrzymywanie pojazdów w miejscach nieprzystosowanych lub wręcz niedozwolonych, czy po niewłaściwej stronie jezdni), jak również braku albo nieprawidłowego oznakowania miejsc wsiadania i wysiadania dzieci i uczniów. Blisko połowa przystanków nie posiadała żadnego oznakowania" - wskazuje izba.
Dziecko pod kołami ciągnika. Za kierownicą 17-latek
Do tego dochodzi zły stan techniczny autobusów. Inspekcja Transportu Drogowego podczas kontroli prowadzonych na zlecenie NIK zatrzymała dowody rejestracyjne aż 20 proc. pojazdów (niektóre nie miały aktualnych badań technicznych).
W woj. kujawsko pomorskim na 16 skontrolowanych autobusów, w 12 przypadkach zatrzymano dowody rejestracyjne, a w 9 wydano bezwzględny zakaz jazdy. Luzy w układzie kierowniczym, nadmierna różnica sił hamowania poszczególnych kół tej samej osi czy daleko posunięta korozja ramy nośnej autobusu mogły w każdej chwili doprowadzić do tragedii.
Biorąc pod uwagę całą listę nieprawidłowości prezes NIK wystąpił do komendanta głównego policji oraz głównego inspektora transportu drogowego o przeprowadzenie szczegółowych kontroli autobusów, którymi gminy dowożą uczniów do szkół.