Do bobra trzeba dopłacać. Dwa razy
- Nie rozumiem, dlaczego miałbym płacić za rozbieranie tamy bobrów, przez które mam szkody w gospodarstwie. To paranoja - nie przebiera w słowach Tomasz Michalski. Rolnik z powiatu szczycieńskiego na Warmii i Mazurach zwrócił nam uwagę na kolejny problem związany z działalnością gryzoni.
Budujące tamy i żeremia zwierzęta przyczyniają się do zalewania pól i łąk niszcząc uprawy, a ponadto uniemożliwiają prace agrotechniczne. - U mnie co roku są zalewiska. Bo woda nie może spłynąć rowami. Nie dość, że i tak te rowy są już zbyt płytkie, poobsuwane, to jeszcze bobry robią swoje - opowiada rolnik.
Ministerstwo: na bobra najlepsza jest... prewencja
Gospodarz zdecydował, że tamy trzeba rozebrać. - Nie chciałem tego robić po cichu, tylko oficjalnie. Na spotkaniach rolniczych grożono za samowolkę karami. Od doradcy usłyszałem jednak, że składając wniosek o zezwolenie na rozebranie tamy, muszę zapłacić 82 zł opłaty administracyjnej - mówi pan Tomasz.
- Nie rozumiem, dlaczego miałbym płacić za rozbieranie tamy bobrów, gdy one powodują szkody w moim gospodarstwie. To już uderza mnie po kieszeni. To paranoja - nie kryje oburzenia Michalski. Wspomniana kwota wynika z ustawy o opłacie skarbowej. Zdaniem rolnika powinna być jednak umarzana. - To przecież podwójna kara - zaznacza nasz rozmówca.
Warto dodać, że sygnały o kłopotach z bobrami płyną z całego kraju. W Żuławskim Parku Historycznym odbyła się na przykład niedawno konferencja dotycząca szkód wyrządzanych przez te zwierzęta na terenie Żuław Wiślanych.
Samorządowcy i rolnicy przedstawili swoje obawy przed zagrożeniem powodzią bowiem dziury w wałach przeciwpowodziowych wyrządzone przez te gryzonie to najprostsza droga do zalania regionu podczas północnych wiatrów i tzw. cofek na rzekach.