Amunicja, karabin, pocisk - polny arsenał wciąż groźny
Mieszkaniec gminy Izbica (pow. krasnostawski, woj. lubelskie) podczas prac polowych odkrył ponad 300 sztuk amunicji oraz elementy broni maszynowej. I - co bardzo ważne - powiadomił policję. A nie wszyscy tak, niestety, postępują.
Zgłoszenie o znalezisku odebrali krasnostawscy stróże prawa, którzy na pole w Tarzymiechach Pierwszych wezwali patrol saperski.
Co zrobić, gdy znajdziemy niewybuch?
- Wojskowi stwierdzili, że w skrzynce wykopanej przez 43-latka znajduje się ponad 300 sztuk amunicji do broni maszynowej oraz elementy karabinu maszynowego. Pochodzą prawdopodobnie z czasów II wojny światowej - relacjonuje kom. Piotr Wasilewski, oficer prasowy komendy powiatowej w Krasnymstawie.
Saperzy zabrali amunicję do zniszczenia, a policjanci zabezpieczyli elementy broni do dalszych badań. Sprawdzono ponadto teren wokół miejsca znaleziska, ale nie znaleziono innych militariów.
Z kolei podczas prac polowych w miejscowości Kosienice (pow. przemyski, woj. podkarpackie) rolnik znalazł ukryty w ziemi pocisk artyleryjski kalibru 150 mm, pochodzący też prawdopodobnie z czasów II wojny. Policjanci zabezpieczyli znalezisko do czasu przyjazdu patrolu rozminowania.
Stróże prawa jak zwykle przy okazji takich zdarzeń apelują, by niewybuchów (a także przedmiotów je przypominających), których nadal po czasach wojennych w ziemi nie brakuje, pod żadnym pozorem nie przenosić, a tym bardziej rozbrajać.
Zginęli dwaj mężczyźni. Wojenne niewybuchy wciąż są groźne
Miejsce, gdzie się znajdują należy zabezpieczyć przed dostępem osób postronnych, a w szczególności dzieci.
Niestety, nadal nie wszyscy się do tych zasad stosują. W Katowicach mężczyzna zapakował wykopany 60-centrymetrowy pocisk do bagażnika samochodu i pojechał na złomowisko, gdzie zamierzał go sprzedać. Gdy mu się to nie udało, wrócił do miejsca zamieszkania i dopiero zadzwonił na policję.
Postawił na nogi wszystkie służby, a z pobliskich bloków i domów jednorodzinnych ewakuowano około 50 osób. Na szczęście okazało się, że pocisk nie zawierał materiałów wybuchowych.
Jeszcze bardziej mrożąca krew w żyłach historia rozegrała się w pobliskim Bytomiu. Dwie kobiety, sprzątając mieszkanie po zmarłym mężczyźnie, znalazły pocisk przeciwlotniczy. Zawinęły go w szmatkę i zawiozły samochodem do jednostki wojskowej, a w podróży towarzyszyło im… kilkumiesięczne dziecko jednej z nich.
Poinformowani o wszystkim przez żołnierzy policjanci ustalili, że pocisk przeciwlotniczy z okresu II wojny kalibru 40 mm posiadał zapalnik i stwarzał realne zagrożenie wybuchu. Został zdetonowany na poligonie. Niefrasobliwym paniom grozi odpowiedzialność karna.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl