Ekspert o ustawie "wiatrakowej": PiS stawia na inne OZE
Nowa ustawa "wiatrakowa" zahamuje rozwój rynku na 6-10 lat. To świadoma decyzja. Wiatraki w Polsce w poprzednich latach bardzo mocno się rozwinęły, ale pamiętajmy, że to jest bardzo mocno oparte o przemysł zagraniczny - uważa Marcin Roszkowski, ekspertem od energetyki, prezes zarządu Instytutu Jagiellońskiego.
Dlatego, według Roszkowskiego, w nowej, przygotowywanej strategii energetycznej rząd woli postawić, jeśli chodzi o odnawialne źródła energii, na spalanie biomasy. - To, czy ta polityka okaże się dobra, czy zła, czas pokaże. Ale przynajmniej jest jakaś polityka energetyczna, bo w poprzednich latach nie było żadnej - uważa.
Ustawa o OZE to prawo tylko dla koncernów
Sejm w środę wieczorem zajmie się poselskim projektem ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Ustawa, która jest inicjatywą posłów PiS, wzbudza protesty części branży energetycznej specjalizującej się w inwestycjach w elektrownie wiatrowe.
PAP zapytała Roszkowskiego skąd te kontrowersje? - Są różne przyczyny. Obecny rząd nie skierował do notyfikacji przez Komisję Europejską czwartego rozdziału ustawy odnawialnych źródła energii, określającego zasady pomocy publicznej dla producentów OZE. Rząd jednocześnie przełożył wejście w życie ustawy o OZE na 1 lipca i powiedział, że będzie ją nowelizował. Nie wystartował jeszcze system aukcyjny, czyli system wsparcia dla OZE - odpowiedział.
Wskazał, że ustawa oczekiwana jest przez całą branżę OZE, nie tylko w Polsce. Podczas ostatniej wizyty w naszym kraju premiera Danii Larsa L. Rasmussena i wspólnej konferencji prasowej z premier Beatą Szydło dziennikarze duńscy pytali głównie o tę ustawę, czy nie zablokuje inwestycji firm zagranicznych, w tym duńskich.
Posypią się skargi na Polskę za dotowanie współspalania biomasy?
- Z kolei w projektowanej ustawie "wiatrakowej" jest zawarty mnożnik zakładający, że wiatrak produkujący prąd ma znajdować się w odległości od najbliższych budynków mieszkalnych nie mniejszej niż 10-krotność jego maksymalnej wysokości. Również nie można będzie stawiać zabudowań w pobliżu wiatraków. Wieża plus maksymalny zasięg skrzydła przy małych i średnich wiatrakach oznacza odległość 1,5 do 3 km. W Polsce takich lokalizacji dla wiatraków jest tylko ok. 5 proc. - dodał Roszkowski.
- W projekcie jest też zapis określający całą instalację wiatrakową jako budowlę. Obecnie budowlą jest tylko fundament i wieża, a reszta instalacji nie jest objęta podatkiem gruntowym (na ogół 2 proc.). Przez objęcie tym podatkiem całej instalacji, podatek wzrośnie kilkukrotnie. To dość dotkliwe - tłumaczył ekspert.
Jego zdaniem, te obostrzenia są dość drakońskie na tle rozwiązań przyjętych w innych krajach UE i jeśli wejdą w życie, rzeczywiście będą stanowiły poważne utrudnienia dla rozwoju biznesu wiatrakowego.
Protest w obronie wiatraków i tysięcy miejsc pracy
Ocenił, że to nie przypadek, że taka jest decyzja nowych władz. - Ten rynek bardzo szybko się w Polsce w ostatnich latach rozwinął, bo było bardzo dużo dotacji. Ale jednocześnie było dużo niedoprecyzowanych w prawie kwestii - stwierdził.
Prezes IJ podkreślił, że elektrownie wiatrowe w polskich warunkach naturalnych są najtańszym odnawialnym źródłem energii. Z tym, że infrastrukturę wiatrakową produkuje się głównie poza Polską i najwięcej do powiedzenia na tym rynku w Polsce mają zagraniczne firmy. - Najbardziej stracą banki, które zaangażowały się w te inwestycje i duże koncerny, w tym koncerny państwowe. Oceniam, że na 6 do 10 lat zawieszony zostanie rozwój energii wiatrowej w Polsce - powiedział na koniec Roszkowski.