Świński dołek to przeszłość. Teraz to już jest przepaść
Produkcja wieprzowiny w Polsce nie pokrywa zapotrzebowania konsumentów. W dodatku jest oparta o prosięta ścigane masowo spoza kraju - o tych problemach, oprócz ASF mówiono podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa.
- Czy pan wie, że Polska, panie ministrze, nadal jest importerem netto wieprzowiny, czego wolumen z roku na rok rośnie? To znaczy, że polscy rolnicy produkują zbyt mało wieprzowiny w stosunku do krajowej konsumpcji - mówił poseł Zbigniew Ajchler (PO) do szefa resortu rolnictwa.
Amerykanie znieśli ograniczenia dla importu polskiej wieprzowiny
Wyliczył, że przez siedem miesięcy br. zaimportowano do Polski 429,5 tys. ton, czyli o 8,4 proc. więcej, niż w tym samym czasie ubiegłego roku - przede wszystkim z Niemiec, Belgii, Danii, Hiszpanii i Holandii. Tymczasem polski hodowca plajtuje albo ma gigantyczne kłopoty z powodu suszy, ASF itd.
- Nam, polskim rolnikom, serwuje się tucze kontaktowe, czyli jesteśmy niewolnicy czy fizyczni w swoim kraju z obornikiem, czy jak kto woli gnojem, na deser za 20 zł za sztukę. Polskie stada macior i pozostałe giną, a za chwilę, jak tak dalej pójdzie, znikną. Dlaczego nikt nie ponosi jakichkolwiek odpowiedzialności i sankcji? - wskazywał Ajchler.
Bronisław Wesołowski, prezes Stowarzyszenia Naukowo-Technicznego Inżynierów i Techników Przemysłu Spożywczego podkreślał, że produkcja krajowa w zakresie tuczu to 62 proc., z tego 40 proc. to import prosiąt z Holandii, Niemiec i Danii.
- Import mięsa do przetwórstwa, w elementach, półtuszach i ćwierćtuszach, to 38 proc. Zatem faktycznie większość mięsa, które u nas się przerabia, pochodzi z importu. Taka jest prawda - stwierdził.
Pogłowie świń w UE wzrosło, ale spadła liczba macior
Według ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego, produkcja wieprzowiny to kolejny po owocach miękkich, sadach itp. obszar rolniczy - kiedyś bardzo silny - który staje się bezradny wobec wyzwań globalnych i wpuszczonej do Polski konkurencji.
Jak zaznaczał, złożył propozycję, by komisja szybko odbyła debatę czy konferencję, która określi stan hodowli świń w Polsce.
- Chodzi o wyjaśnienie, co jest w tej chwili podstawowym problemem polskich rolników, którzy kupują bez opamiętania prosięta i warchlaki duńskie, wprowadzają tucz nakładczy, który niszczy naszez rolnictwo. Co jest barierą, czy środki finansowe, czy jakieś inne powody, że bardzo słabo rozwijamy własną produkcję materiału hodowlanego? Co jest problemem i barierą, że polskie zakłady mięsne - nie tylko chińskie, duńskie, czy inne - wolą opierać produkcję nie na wieprzowinie z Wielkopolski, z Kujawsko-Pomorskiego, tylko na MOM-ie importowanym z Danii, z Niemiec i z innych krajów? - dociekał szef resortu.
Gdy padną odpowiedzi mają się pojawić rozwiązania. Szef resortu rolnictwa zaproponował też możliwe zmiany w Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich, które mogłyby iść tym rozwiązaniom w sukurs.
- Odpowiem tylko na stwierdzenie, że rolnicy bez opamiętania kupują duńską produkcję. A co mają robić, jeśli w Polsce powstały mechanizmy tzw. tuczu kontraktowego, w którym nie ma ani odpowiedzialności finansowo-podatkowej, czyli nie ma podatków, nie ma ten rolnik ryzyka. Zakłady mięsne z przetwórniami zawarły sobie pakt i finansują mu do rozliczenia całość produkcji. To przecież jest paranoja. To nie ma nic wspólnego z klasycznym rolnictwem, prowadzeniem produkcji od pola do talerza. To jest po prostu chore. Ale to jest z konieczności, braku pomocy skądkolwiek, interesowania się tym elementem - przekonywał poseł Ajchler.
- Tematy związane z hodowlą i produkcją trzody chlewnej można znaleźć w dwumiesięczniku "Hoduj z Głową Świnie" ZAPRENUMERUJ