ASF nie rozprzestrzenia się, ale jest trudny do zwalczenia
Chorobę afrykańskiego pomoru świń (ASF) udaje się w Polsce utrzymać w niewielkiej strefie przy granicy z Białorusią, jednak całkowita likwidacja tej choroby jest na razie niemożliwa - powiedział we wtorek główny lekarz weterynarii Marek Pirsztuk.
Działania Inspekcji Weterynaryjnej są na tyle dobre i skuteczne, że ASF jest pod kontrolą. Choroba ta przyszła ze Wschodu i na razie nie da się jej zlikwidować, bo nie ma szczepionki przeciwko temu wirusowi - tłumaczył na konferencji prasowej Pirsztuk.
Od momentu pojawienia się wirusa afrykańskiego pomoru świń, tj. od 17 lutego 2014 r. wykryto 72 przypadki tej choroby u 128 dzików i 3 ogniska u trzody chlewnej (11 świń). Wszystkie one znajdowały się na terenie 7 gmin w 3 powiatach: białostockim, sokólskim i hajnowskim, w odległości do 25 km od granicy z Białorusią.
Według głównego lekarza weterynarii, wśród państwu, w których ASF wystąpił, w Polsce choroba ta rozprzestrzeniła się w najmniejszym stopniu. Problemy ze zwalczeniem ASF mają także Litwa, Łotwa i Estonia.
Trzy nowe przypadki ASF u 11 chorych dzików
Pirsztuk podkreślił, że wszystkie metody prowadzenia "walki" polegają głównie na docieraniu do świadomości ludzi o zagrożeniach, które ona powoduje oraz na przestrzeganiu zasad bioasekuracji (zapobieganiu rozprzestrzenianiu się choroby). Program taki został wprowadzony w kwietniu br. i obowiązuje do 2018 r.
Program bioasekuracji obejmuje 18 gmin w 5 powiatach woj. podlaskiego. Znajduje się tam 1,8 tys. gospodarstw zajmujących się hodowlą trzody chlewnej. Jego realizacja ma prowadzić do zminimalizowania ryzyka przeniesienia wirusa do gospodarstw utrzymujących świnie. 255 gospodarstw (15 proc.) ze strefy objętej ograniczeniami zdecydowało się na zaprzestanie chowu świń w zamian za rekompensaty (dotyczy to ok. 4,6 tys. świń). Do 20 lipca zlikwidowano 90 proc. świń z tych gospodarstw - poinformował główny lekarz weterynarii.
NIK o ASF: działania państwa nieadekwatne do skali zagrożenia
"Jeżeli afrykański pomór świń z tego regionu się wymknie, to będzie to błąd człowieka na skutek nieświadomości, albo akt bioterroryzmu" - stwierdził szef weterynarii. Przeniesienie choroby może się zdarzyć np. na skutek wyrzucenia kanapki z zakażonym mięsem gdzieś w kraju, którą zje dzik.
Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że redukcja pogłowia dzików pozwala na zahamowanie postępu tej choroby. Stado dzików w strefie z ograniczeniami zostało już zredukowane z ponad 12 tys. do 9 tys. sztuk. "Pojawiają się nowe przypadki, ale zdarzają się w pobliżu miejsc, w których już chorobę wykryto wcześniej" - argumentował Pirsztuk.
Podkreślił, że kontrolowanie ASF byłoby niemożliwe, gdyby nie ścisła współpraca z Instytutem Weterynaryjnym w Puławach, który regularnie bada próbki od zwierząt. W 2014 r. przebadano ok. 19 tys. próbek od świń i ponad 6,5 tys. od dzików, do połowy tego roku było to odpowiednio 9 tys. i 4 tys.
Dyrektor Instytutu Weterynaryjnego prof. Krzysztof Niemczuk poinformował, że Instytut chce wykorzystać bogate doświadczenie w zakresie analizy i oceny ryzyka dotyczące rozprzestrzenia się ASF. Chce stworzyć nowe testy diagnostyczne, które uprościłyby i zmniejszyły koszty przeprowadzenia badania w kierunku ASF. Chodzi o możliwość badania świń bezpośrednio w gospodarstwach.
Jak mówił Niemczuk, przygotowany jest już projekt, jeżeli zostanie on zaakceptowany, jego realizacja będzie trwała ok. 3-4 lata i dopiero wtedy będzie można ocenić skuteczność i wiarygodność testów. Oznacza to, że w praktyce testy mogą być gotowe nie wcześniej jak za pięć lat. Dodał, że czołowe instytuty badawcze na świecie na razie nie są w stanie stworzyć szczepionki przeciwko ASF.