Elektroniczne nosy sprawdzą zapachy z hodowli? Trwają prace nad ustawą
Jak ocenić, czy obiekt - na przykład ferma hodowlana - jest zbyt uciążliwy zapachowo? Resort środowiska wciąż pracuje nad przepisami i prawdopodobnie "zaangażuje" w to... elektroniczny nos.
Brzydkie zapachy m.in. z hodowli zwierząt, zwłaszcza tych przemysłowych, to powód licznych skarg i protestów społecznych. Lokalne konflikty na tym tle ciągną się latami, a władze, od których społeczności oczekują rozwiązania zazwyczaj rozkładają ręce z bezradności.
Kto narzeka na smród na wsiach? Nasi Czytelnicy nie mają złudzeń
Temat ten został poruszony podczas lipcowego spotkania mieszkańców Mławy z Henrykiem Kowalczykiem, ministrem środowiska. To w regionie gorąca sprawa bowiem powiat mławski charakteryzuje się już sporym zagęszczeniem dużych obiektów inwentarskich, zwłaszcza potężnych kurników. A są zakusy przedsiębiorców, by stawiać kolejne.
Polityk - cytowany przez portal naszamlawa.pl - przyznał, że jest to problem, który narasta. I choć z rosnącego eksportu żywności należy się cieszyć, to już usytuowanie dużych hodowli w pobliżu budynków mieszkalnych może martwić. Zdaniem szefa resortu w decyzjach środowiskowych wydawanych obowiązkowo dla takich inwestycji często brakuje zabezpieczenia warunków społecznych.
- Jest teraz projekt, by jednoznacznie określać usytuowanie i odległość takich budynków od zabudowań mieszkalnych. To będzie poza dyskusją. Odległość będzie uzależniona od DJP (tzw. dużych jednostek przeliczeniowych - red.). Będzie to dotyczyło wszystkich hodowli. To chcemy ustalić w pierwszym etapie - wyjaśnił Kowalczyk.
Smród bez ustawy
Przypomniał, że w resorcie trwają prace nad ustawą o uciążliwościach zapachowych, czyli tzw. odorową. Problemów do rozwiązania urzędnikom jednak nie brakuje. - Były różne pomysły, m.in. wykorzystania wąchaczy, czyli ludzi, którzy by określali zapachy. Ale nie wyobrażam sobie w Polsce subiektywnych wąchaczy, od których będzie zależało być albo nie być fermy czy zakładu - stwierdził minister.
Zdradził przy okazji, że na Politechnice Warszawskiej jeszcze w tym roku mają się zakończyć prace nad tzw. elektronicznym nosem. To pewien zespół detektorów chemicznych reagujących na różne rodzaje cząstek zawartych w otoczeniu oraz różne ich cechy.
- Jeśli mamy cokolwiek regulować to musi być zmierzalne. Oczywiście nie wszystkie zapachy da się tym wyłapać, ale przynajmniej te podstawowe związki: metan, siarkowodór, da się zmierzyć. Wprowadzenie norm spowoduje kontrole i egzekwowanie deklaracji z decyzji środowiskowych - zapewnił Henryk Kowalczyk.
Zapowiedział ponadto wzmocnienie inspekcji ochrony środowiska, zwiększenie liczby kontroli oraz zniesienie obowiązkowego uprzedzania przedsiębiorcy na tydzień przed kontrolą.