Bydło zostanie zabite, ponieważ rolnik zostawił je samo sobie
Krowy przez kilkanaście lat przebywały na łąkach i polach leżących w gminie Deszczno w województwie lubuskim w powiecie gorzowskim. Zwierzęta zostaną uśmiercone, ponieważ nie wiadomo jaki posiadają status epizootyczny.
Bydło, w sumie 170 sztuk, jak informuje wyborcza.pl Gorzów Wielkopolski, przebywało na polach i łąkach bez żadnej kontroli. Właściciel nie interesował się w ogóle swoim zwierzętami mimo że nakładano na niego kary finansowe.
Stado bydła nie zostało objęte opieką weterynaryjną. Jak informuje wyborcza.pl Gorzów Wielkopolski, nie posiadało ono identyfikatorów i paszportów.
Cena mleka w Europie czwarty miesiąc z rzędu zmalała
Zwierzęta wyrządzały szkody w uprawach należących do innych rolników, a także na ich łąkach i pastwiskach. Były również zagrożeniem dla kierowców. Problem ten trwał 20 lat i w końcu zostanie rozwiązany.
Wojewoda lubuski Władysław Dajczak zdobył środki na likwidację stada. Ministerstwo rolnictwa przychyliło się do jego prośby i przeznaczyło na ten cel 350 tys. złotych.
- Z właścicielem jest utrudniony kontakt. Raz z nami rozmawia, raz nie, jednak przyznał się, że bydło należy do niego. Są pieniądze i stado zostanie zabite, a od właściciela będziemy dochodzili zwrotu pieniędzy. Obciążymy go za tzw. wykonanie zastępcze - tłumaczyła w portalu wyborcza.pl Gorzów Wielkopolski Zofia Batorczak, lubuski wojewódzki lekarz weterynarii.
Mleka będzie więcej. Rolnicy radzą sobie z suszą
Bydło zostanie uśmiercone, co dla wielu osób może być kontrowersyjne. Jednak zwierzęta te stanowią poważne zagrożenie dla innych z uwagi na ich nieznany status zdrowotny.
Służby weterynaryjne nie wiedzą, z jakimi zwierzętami stado to miało kontakt. Ponadto rozmnażało się ono poza kontrolą.
- To jest nie tylko kwestia tego stada, ale poważny problem gospodarczy. Przez to stado mogliśmy utracić status epizootyczny w powiecie. Rolnicy nie mogliby handlować żywym bydłem, produktami jak mięso czy mleko. Problem mógł dotknąć wielu rolników. Pamiętamy przecież, że przy ptasiej grypie problem nie dotyczył poszczególnych hodowców, ale całego regionu czy nawet kraju - podkreśla w portalu wyborcza.pl Gorzów Wielkopolski Zofia Batorczak.
źródło: wyborcza.pl Gorzów Wielkopolski