Resort środowiska chce chronić glebę i to za wszelką cenę
Ministerstwo Środowiska przedstawiło projekt rozporządzenia w sprawie sposobu prowadzenia oceny zanieczyszczenia powierzchni ziemi, które budzi ogromne emocje.
Dlaczego? Celem nowego rozporządzenia miało być wdrożenie postanowień dyrektywy o emisjach przemysłowych, w zakresie gleb. Projekt wprowadza te zapisy, ale oprócz tego proponuje całkowicie nowe standardy dla gleb oraz nową metodologię badania zanieczyszczonych gruntów.
Za nowe regulacje zapłaci przemysł - ostrzega Konfederacja Lewiatan i podkreśla, że glebę trzeba chronić, ale "z głową". Nowe standardy, są bardzo rygorystyczne, a metodologia jest niezrozumiała dla praktyków. Skutek to wysokie koszty i niepotrzebny chaos.
Wiedza to podstawa. Badanie gleby przynosi same korzyści
Co jest w projekcie rozporządzenia?
- Po pierwsze - wysokie standardy stosowane dla różnych rodzajów terenów
Ustawodawca z niewiadomych przyczyn narzuca bardzo wyśrubowane standardy. W przypadku niektórych zanieczyszczeń np. metali ciężkich, benzenu, toluenu czy ksylenu zaproponowane wartości są ostrzejsze od obecnie obowiązujących standardów jakości gleby o kilkaset procent. Takie podejście może być akceptowalne w przypadku gdy mamy do czynienia z terenami uprawnymi, rolnymi, mieszkalnymi, bądź rekreacyjnymi. Jednak dla terenów przemysłowych, na których stwierdzono historycznie zanieczyszczenia, nie ma technicznych możliwości oczyszczenia powierzchni ziemi do tak ostro wyśrubowanych wartości.
Zanieczyszczenia gleb i gruntów mają bardzo lokalny charakter i wymagają podejścia "case by case". Obowiązujący system zero-jedynkowy, oparty na standardach, nie daje takiej możliwości. W innych krajach europejskich, owszem są standardy środowiskowe, ale głównie po to, aby ustanowić punkt odniesienia dla przeprowadzania analizy ryzyka zawartości danych substancji w ziemi.
W sobotę Światowy Dzień Gleby
Nowy projekt rozporządzenia zamiast utrwalać sztywny system standardów, powinien wprowadzić analizę ryzyka.
- Po drugie - zaproponowane podejście nie przystaje do realiów przemysłowych
Zaproponowany projekt rozporządzenia w większości nie koresponduje z warunkami środowiskowymi z jakimi mamy do czynienia na terenach stricte przemysłowych. Ministerstwo Środowiska oparło rozporządzenie na metodyce stosowanej w rolnictwie, która absolutnie nie sprawdza się w realiach terenów przemysłowych.
Projekt zakłada np.:
• mieszanie i uśrednianie próbek - bo tak jest w rolnictwie. W przemyśle, zanieczyszczenia są często punktowe.
Efekt: Zmieszanie 44 przypowierzchniowych próbek czystych i 1 próbki zanieczyszczonej da uśredniony wynik wskazujący, że badany teren jest wolny od zanieczyszczeń. W praktyce zanieczyszczenie jest.
• pobór dużej ilości próbek powierzchniowych. Dla terenu o powierzchni od 0,05 ha do 1 ha trzeba będzie pobrać próby z 45 punktów w celu wykonania badań wstępnych.
Odczyn i zasobność - ważne badanie gleby
- Po trzecie - koszty
Pobór próbek:
Stosując wymagane, akredytowane metody poboru próbek szacuje się wzrost kosztów takiej usługi na poziomie ok . 620 proc.
Dla typowej stacji paliw (w zdecydowanej większości teren utwardzony) pojawi się poważny problem z poborem próbek powierzchniowych. Konfederacja Lewiatan ocenia, że nastąpi wzrost ceny poboru próbki dla oceny stanu tej warstwy z obecnego w wysokości 66 zł za 1 próbkę pojedynczą do 410 zł za 1 próbkę zmieszaną.
Badania:
W przypadku realizacji wszystkich etapów identyfikacji zanieczyszczenia oraz wykonania kompletu przewidzianych badań (przy założeniu rozpoznania 5 otworami i poborze 20 próbek gruntu) szacuje się wzrost kosztów analiz laboratoryjnych o ok. 780 proc.
Dla przykładu dotychczasowy koszt badań laboratoryjnych próbek gruntu dla terenu typowej stacji paliw (5 otworów, 10 próbek gruntu) wynosił: ok. 1500 zł. Koszt badań wg zakresu z projektu (45 próbek powierzchniowych, 20 próbek z głębszych poziomów) wzrosną do poziomu ok. 11 500 zł
- Po czwarte - brak przepisów przejściowych
Brak przepisów przejściowych odnoszących się do spraw zakończonych przed dniem wejścia w życie rozporządzenia. Powstaje ryzyko ponownego przeprowadzenia remediacji gruntów, które już zostały jej poddane.