Kanadyjska ziemia interesuje zagranicznych inwestorów
Inwestycje w kanadyjskie nieruchomości są dla obcokrajowców lokatą kapitału, ale prowadzi to do wzrostów cen mieszkań i ziemi rolnej. Niektóre prowincje wprowadziły ograniczenia dotyczące obrotu ziemią czy wielkości rezydencji na farmach.
Kolumbia Brytyjska to prowincja, która w ostatnich latach doświadczyła gwałtownego wzrostu cen na rynku nieruchomości, szczególnie w Vancouver. Debata o dostępności mieszkań toczy się w Vancouver od kilku lat. W ostatnich dwóch latach niektórzy analitycy zaczęli wskazywać, że zagraniczni nabywcy, głównie Chińczycy, wykupują dużą część domów i mieszkań, choć wcale się tam nie wprowadzają.
W efekcie w sierpniu ub. r. wprowadzono dodatkowy 15-proc. podatek od ceny transakcji, który muszą zapłacić zagraniczni nabywcy w Vancouver. Podatek ten nie ma zastosowania do ziemi rolnej. Podobny podatek wprowadzono w kwietniu br. w metropolii Toronto.
Obrót ziemią i dzierżawy muszą być priorytetem dla prezydenta
W drugiej połowie ub. r. rynek nieruchomości w Vancouver nieco się uspokoił, ale analitycy rynku wskazywali, że zagraniczni inwestorzy znajdą sposoby, by nadwyżki finansowe przenieść do Kanady. Obecnie ceny w Vancouver znowu rosną.
"Vancouver Sun", za chińskim portalem Juwai.com, podawał, że w ubiegłym roku chińscy inwestorzy w sektorze nieruchomości wydali ponad 100 mld dol. amerykańskich na zakupy w Chinach i poza Chinami.
W Kanadzie drożeje też ziemia rolna. "Country Guide", pismo poświęcone kanadyjskiemu rolnictwu, podawało w ubiegłym roku, że zdrożała dwukrotnie między 2004 a 2014, dzięki stabilnym dochodom farmerów, a większość transakcji dokonuje się między farmerami.
Jak wynika z opracowania analityków federalnego parlamentu z 2015 roku, wykup ziemi rolnej przez prywatnych inwestorów istnieje. W 2006 roku 66,1 proc. ziemi rolnej w Kanadzie należało do farmerów, w 2011 - 64,6 proc. Część nabywanej przez inwestorów ziemi jest dzierżawiona farmerom. Niemniej "jest uzasadnione przypuszczenie, że relatywnie szybki wzrost cen ziemi rolnej może przyciągnąć zagranicznych i kanadyjskich inwestorów szukających dochodowych przedsięwzięć". Są firmy jak Assiniboia Capital Corp. która jest właścicielem 115 tys. akrów ziemi (niecałe 50 tys. ha), co jest odpowiednikiem ok. 150 farm.
Producenci żywności mogą sporo zyskać. Kanada bardziej otworzy rynek
W Kolumbii Brytyjskiej - tak jak w Toronto - trwa debata, czy zagraniczni nabywcy podbijają ceny nieruchomości. Dziennik "Globe and Mail" napisał, że traktowanie ziemi rolnej jak towaru i budowanie wielkich rezydencji prowadzi z czasem do wyłączania ziemi z produkcji rolnej. Dodano, że w Richmond (przedmieście Vancouver) zauważono rosnącą liczbę wniosków o zgodę na budowę dużych rezydencji na farmach. Jeden z nich dotyczył rezydencji o powierzchni ponad 3,8 tys. m kw. Radni Richmond uchwalili, że maksymalna wielkość domu na farmie nie może przekraczać 1 tys. m kw.
Zgodnie z kanadyjską konstytucją za legislację dotyczącą ziemi rolnej odpowiedzialne są prowincje. W niektórych prowincjach są ograniczenia dotyczące obrotu. Np. na Wyspie Księcia Edwarda nierezydent nie może kupić więcej niż 2 ha bez zgody rządu. W Quebec tylko rezydenci mogą posiadać więcej niż 4 ha, podobnie w Saskatchewan. W Albercie nierezydenci mają prawo do dwóch działek o powierzchni łącznej do 8 ha. W Manitobie nierezydenci mają prawo tylko do 16 ha (są wyjątki). W Kolumbii Brytyjskiej i Ontario ograniczeń dla zagranicznych inwestorów nie ma.