Woda i... złość zalewają rolników
Woda z zaniedbanych koryt rzek nadal przykrywa całe połacie pól i łąk uniemożliwiając wjazd jakiegokolwiek sprzętu. Zdarza się, że rolnicy walczą też z powodzią w gospodarstwach.
Tak było niedawno m.in. w Mostołtach w gminie Ełk (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie przez obfite opady deszczu duże ilości wody zgromadziły się w zagłębieniu terenu. - Brak odpływu z niecki pastwiska doprowadził do zalania dwóch budynków gospodarczych - informował st. kpt. Jarosław Pieszko, oficer prasowy komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Ełku.
Woda od lat zalewa łąki i pola. Gmina ma dość i prosi o pomoc
Strażacy zagrożone budynki zabezpieczali workami z piaskiem. Musieli też odpompować wodę od strony obór. Dwa dni później zostali jednak poproszeni o kolejną interwencje, bo woda przesiąkła przez ułożone wały i ponownie zalała obory.
Ratownicy znowu przystąpili zatem do wypompowywania wody z budynków i zalewiska, a jednocześnie podnieśli i poszerzyli wały.
W akcji uczestniczyło 28 strażaków PSP i OSP oraz 10 pojazdów pożarniczych. W podtopionych gospodarstwach działali też strażacy z sąsiedniego powiatu braniewskiego.
Największym problemem dla rolników są chyba jednak zalane areały. O tym problemie rozmawiano podczas posiedzenia Rady Powiatowej Pomorskiej Izby Rolniczej Powiatu Kościerskiego.
Delegaci apelowali o utrzymanie drożności rzek przez wykaszanie koryt oraz pogłębienie i oczyszczanie dna.
Woda stoi na polach i łąkach. Rolnik nie zarobi na zbiorach
Tymczasem każda taka czynność poprzedzona jest procedurą, która trwa bardzo długo - zwłaszcza jeśli obszar objęty jest programem "Natura 2000". Tak jest na przykład w gminie Stara Kiszewa, gdzie koryto Wierzycy było pogłębiane ostatni raz kilkadziesiąt lat temu.
"Od czasu, kiedy oznaczono obszary Natury 2000, to każda czynność powinna być zgodna z Planem Zadań Ochronnych, a na uzgodnienia czeka się latami. Lustro wody jest na poziomie gruntów, więc woda nie spływa do koryta. Nie udaje się w porę zebrać siana, nie można wypędzać zwierząt na pastwiska i rolnicy nie mogą normalnie korzystać ze swoich użytków. Od nadmiaru wody roślinność cenna przyrodniczo ginie, a trawy i sporządzonej z niej sianokiszonki bydło nie chce jeść" - czytamy w relacji ze spotkania rolniczego samorządu.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl