Ustawa "o frankowiczach" trafi... do kosza
Prezydium sejmowej komisji finansów zdecydowało, że komisja nie zajmie się poprawkami Senatu do ustawy "o frankowiczach" z uwagi na "duże wątpliwości konstytucyjne" - poinformowała Krystyna Skowrońska (PO), szefowa komisji.
Zdaniem posłów opozycji, decyzja ta może spowodować, że parlament nie zakończy przed końcem kadencji procedury uchwalania ustawy "o frankowiczach". Oznacza to, że ustawa przepadnie, bo zgodnie z zasadą dyskontynuacji projekty nieuchwalone nie przechodzą do następnej kadencji.
ZBP: ustawa o frankowiczach nie może zdestabilizować sektora
Poseł PiS Jerzy Żyżyński jeszcze przed decyzją prezydium komisji finansów mówił PAP, że prace nad ustawą mogą być odwlekane, bo jest niekorzystna dla banków.
Słowa Skowrońskiej wywołały reakcję m.in. Wincentego Elsnera (SLD), który także sugerował, że większość sejmowa z PO przestraszyła się m.in. środowiska bankowego.
Odpowiedziała mu Izabela Leszczyna, wiceminister finansów. Przekonywała, że deklaracja Skowrońskiej nie znaczy wcale, że prace nad ustawą "o frankowiczach" zostały definitywnie zarzucone, a jedynie to, że komisja gromadzi niezbędne opinie prawne w sprawie ustawy.
Zwróciła się też do Elsnera, mówiąc, że gdyby nie jego poprawka do ustawy przepisy mogły już obowiązywać. - To pana nieodpowiedzialna poprawka spowodowała, że ta ustawa nie obowiązuje. Niech pan tej ustawy nie popsuje - powiedziała mając na myśli ustawę o funduszu wsparcia dla kredytobiorców.
- Jeśli większość sejmowa nie uchwaliła ustawy z powodu posła Wincentego Elsnera, to dziękuje za komplement - skomentował poseł SLD.
Projekt ustawy "o frankowiczach" przygotowany został przez klub PO. Wpłynął do Sejmu w lipcu. Miał pomóc w rozwiązaniu problemów posiadaczy hipotecznych kredytów walutowych (głównie frankowych).
Banki poprawiają ustawę o frankowiczach. Mają swoje propozycje
Projekt przewidywał, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej. Miałoby to następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu, a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych.
Bank miał umarzać część tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości.
Z programu miałyby korzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Kolejnym warunkiem miało być kryterium powierzchni nieruchomości - w przypadku mieszkania jego powierzchnia nie może przekraczać 100 m kw., a w przypadku domu 150 m kw.
Kryterium powierzchni nie dotyczyłoby rodzin z trójką i więcej dzieci. Aby skorzystać z dobrodziejstw ustawy, kredytobiorca nie może posiadać innego mieszkania ani innego domu, chyba że ma inny lokal mieszkalny lub jego część nabyte w drodze spadku już po zaciągnięciu restrukturyzowanego kredytu.
Ustawa została jednak gruntownie zmieniona podczas sejmowego głosowania 5 sierpnia. W pierwotnej wersji projektu koszty przewalutowania miały być dzielone pół na pół - na kredytobiorców i banki. Jednak posłowie niespodziewanie przegłosowali poprawkę SLD, która 90 proc. tych kosztów przerzuca na banki.
Wersja ustawy przyjęta przez Sejm wywołała negatywne reakcje instytucji, odpowiedzialnych za stabilność finansów. Senat na początku września wniósł do ustawy m.in. poprawkę, przywracającą pierwotny zapis, że koszty przewalutowania kredytów frankowych w połowie miałyby płacić banki, a w połowie kredytobiorcy.