Rzeź ptactwa nad Zalewem Wiślanym. Myśliwi z Włoch strzelali salwami
W ciągu prawie dwóch tygodni z łodzi i czatowni myśliwi z Włoch zastrzelili nad Zalewem Wiślanym kilkaset dzikich gęsi, kaczek i kormoranów. Mieszkańcy do dziś znajdują martwe ptaki, nawet kaczątka leżące w wodzie.
- To była prawdziwa rzeź. Sześciu Włochów strzelało do ptaków salwami. Huk był, jakby front przechodził, a śrut świstał nam nad głowami - mówi rybak z Nowej Pasłęki w rozmowie z "Faktem". Dewizowi myśliwi urządzili sobie tam masakrę ptactwa.
Myśliwy zgubił broń. Grozi mu nawet więzienie
- Widziałem kilkadziesiąt zastrzelonych gęsi, które płynęły Pasłęką. Zgłosiłem wszystko na policję - dodaje rybak.
Skutkami makabrycznego polowania jest przerażony ornitolog Zdzisław Cenian. - Co roku u ujścia Pasłęki widywałem około dwóch tysięcy dzikich gęsi nabierających sił przed dalszym lotem. Teraz jest ich co najwyżej sto - podkreśla.
Włoscy myśliwi sporą część wystrzelali. - Oni nie mieli prawa w ogóle polować w tym miejscu. Zalew Wiślany jest częścią Morza Bałtyckiego i nie można polować tu na ptactwo w odległości 5 km od brzegu - tłumaczy ornitolog.
Odmiennego zdania jest Paulina Marzęcka, rzecznik Polskiego Związku Łowieckiego. - Myśliwi mieli wszelkie zgody na odstrzał ptaków. Nieuprawnione jest utożsamianie wód zalewu z morzem - zapewnia.
Policja czeka na stanowisko Urzędu Morskiego w Gdyni. Jeśli rację mają ornitolog i rybak, to Włochom grozi nawet kara więzienia do 5 lat.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl
źródło: "Fakt"