Przed świętami ich życie runęło w gruzach. Rodzina potrzebuje pomocy
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, gdzie każdy myśli o prezentach, choince, wspólnym czasie, świat mojego brata i rodziców stanął na głowie. Mogli tylko patrzeć, jak ogień trawi dorobek ich życia - napisała organizatorka zbiórki środków na pomoc dla rolniczej rodziny.
Gospodarze poparzeni. Ratowali dobytek przed ogniem
15 grudnia familia została dotknięta pożarem. "Tuż po godz. 9 rano w płomieniach stanął największy i zarazem jeden z najpotrzebniejszych budynków w gospodarstwie, w którym mieściły się garaże, a w środku dwa samochody, motor, rowery, warsztat z wyposażeniem, części zamienne, skład paszy dla bydła, skład opału oraz miejsce magazynowe na inne sprzęty, maszyny, kosiarki, krajzega itp. oraz różne ‘przydasie’ - jak to w gospodarstwie, a także budynek obory. Straty wstępnie wyceniono na około 150 tys. złotych. Dziś już wiemy, że jest to znacznie więcej" - brzmi opis zdarzenia.
Przy próbie ratowania zwierząt poparzeni zostali starszy gospodarz (trafił do szpitala, teraz konieczna jest rehabilitacja poparzonych rąk, która pomoże samodzielnie funkcjonować) oraz młody rolnik. Mimo uszczerbku na zdrowiu i tak stwierdzili, że było warto, bo żadne zwierzę nie ucierpiało.
"Zwracam się z prośbą o pomoc w ich imieniu, sami nigdy nie poprosiliby o wsparcie finansowe, bo rodzice zawsze twierdzili, że lepiej dawać niż brać. Ile się ma, tyle wystarczy - i tę dewizę przekazali również swoim dzieciom, czyli nam. Znaleźli się jednak w takiej sytuacji, że nie dadzą rady sami, a bez budynków gospodarczych nie ma gospodarstwa, prowadzonego przez pokolenia moich przodków" - pisze założycielka zrzutki.
I opisuje trudną sytuację familii.
"Brat Jarek prowadzi od 15 lat gospodarstwo po rodzicach, całe 3,5 ha. Na życie starczy, ale odłożyć nie ma z czego. Spytacie czemu nie pójdzie do pracy? Odpowiem, jest po poważnym wypadku, miał połamany kręgosłup - odcinek lędźwiowy oraz szyjny, miednicę oraz nogę. Ma kilkadziesiąt śrub w ciele, ale KRUS twierdzi, że to w niczym nie przeszkadza i gospodarstwo prowadzić może, więc jest jak jest. Moi rodzice to dwójka schorowanych emerytów w wieku 72 i 76 lat, których emerytury rolnicze starczają na leki i skromne życie, ale finansowo nie mają jak pomóc" - przekazuje siostra i córka gospodarzy.
Liczy się każda złotówka, a można ją wpłacić tutaj.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl