Na Mazurach wzrost zachorowań dzików na włośnicę
Włośnica jest to choroba przenoszoną ze zwierząt na ludzi przez pasożyty z rodzaju Trichinella. Zarazić się nią można zjadając zarażone, nieskontrolowane przez weterynarza mięso wieprzowe.
Okazuje się, że włośnica staje się coraz bardziej rozpowszechniana. W 2014 roku w całym kraju były aż 32 przypadki zachorowań u ludzi, a rok wcześniej tylko kilka.
– Nie ma się co dziwić, bo w próbkach, które dostarczają nam do badań myśliwi, mamy coraz więcej włośnia – mówi portalowi naszemiasto.pl lek. Wet. Mieczysław Bohuszewicz z kliniki Olwet w Olsztynie. – W zasadzie w każdym tygodniu stwierdzamy włośnicę u jakiegoś odstrzelonego dzika.
Weterynarze obwiniają o ten stan rzeczy myśliwych. Konkretnie chodzi o patroszenie i pozostawianie niepotrzebnych pozostałości ustrzelonych zwierząt w lesie .
– Namawiam myśliwską brać, by nie wyrzucała patrochów w lesie. Najlepiej przechować je do czasu uzyskania badania próbki i dopiero po tym jakoś je zagospodarować – wzywa doktor Bohuszewicz.
Leczenie włośnicy jest bardzo trudne. Toteż ogromną uwagę zwraca się na zapobieganie tej niebezpiecznej chorobie. Mrożenie, wędzenie, peklowanie, gotowanie czy smażenie mięsa – ze względu na dużą żywotność larw znajdujących się w zarażonym mięsie – nie zabezpiecza człowieka w dostatecznym stopniu przed tymi pasożytami. Głównym środkiem zapobiegawczym są badania weterynaryjne mięsa w rzeźni.
Objawy włośnicy to: bóle głowy i mięśni, gorączka, ogólne osłabienie, potliwość, obrzęki twarzy oraz brak koncentracji.