Milion pszczół spłonęło w kilkanaście minut
W Książu Śląskim (gm. Kożuchów, woj. lubuskie) z dymem poszło 40 uli. - Chciałem się rzucić w ogień i ratować pszczoły, ale to był taki mocny pożar. Dobrze, że mnie sąsiad trzymał - mówi załamany właściciel pasieki.
W pożarze spłonęło 36 pszczelich rodzin po około 30 tysięcy każda, czyli ponad milion owadów. Z dymem poszedł również wóz pszczelarski oraz narzędzia do obsługi pasieki - podaje "Gazeta Lubuska".
10 milionów uli może zniknąć. Pszczelarze chcą etykietowania miodu
Pasiekę od 20 lat prowadził Piotr Jonaczyk, który kontynuował rodzinną tradycję sięgającą 1890 roku.
- Wszystko było łatwopalne. Ule pomalowane farbą. W środku styropian i drewno. W 15 minut wszystko się zajęło i spłonęło - relacjonuje.
Dodaje, że zamiłowanie do pszczół zawdzięcza dziadkowi, po którym odziedziczył pasiekę. Ubiegły rok nie był łatwy z powodu suszy. Teraz pan Piotr kupił silne roje i chciał rozbudować pasiekę na 100 uli.
Dziękuje za wsparcie rodziny oraz znajomych i zapewnia, że nie podda się.
- Dostałem kontakt do jednej pani, która ma pasiekę na sprzedaż. Szybko działam, aby od razu kupić pszczele rodziny i nie rezygnować. Wiadomo, że jak się siedzi i myśli, to tylko gorzej jest - mówi dziennikowi.
- Będziemy bardzo wdzięczni za wszelką pomoc dla Piotrka i wierzymy, że wspólnie pomożemy mu stanąć na nogi i odbudować pasiekę. Pozwoli to nie tylko przywrócić mu możliwość pracy, ale także kontynuować rodzinną tradycję pod okiem dziadka - dodaje Michał Jonaczyk, brat właściciela pasieki.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl
źródło: "Gazeta Lubuska"