Melioracja w gorszym stanie niż za zaborów
Występujące w wielu regionach opady deszczu mogą pomóc roślinom i ograniczyć straty spowodowane suszą. Pomogłaby też retencja wody, ale melioracja jest obecnie w gorszym stanie niż za zaborów. A ubezpieczenie się jest właściwie niemożliwe.
Trwające co najmniej po kilka dni, ale nieprzesadnie intensywne, a już na pewno nie gwałtowne opady to zmora wczasowiczów, zwłaszcza mających już swój wakacyjny wypoczynek dzieci. Ale sytuację rolników związaną ze stwierdzoną już suszą mogą realnie poprawić, choć części upraw nie uratuje już nic.
Susza się pogłębiła, najbardziej dotknęła uprawy zbóż
Nie ukrywa też, że susze mogą nas dotykać coraz częściej. - Średnia temperatura powietrza i poziom opadów zmieniają się na niekorzyść nawet szybciej niż przewidywali klimatolodzy - powiedział "Rz" prof. Kowalski.
Według niego trzeba się do takich sytuacji przygotować, a najpilniejszą sprawą jest tworzenie małych i dużych zbiorników retencyjnych oraz budowanie nowych i konserwacja istniejących urządzeń melioracyjnych.
- To pomoże zatrzymać wodę, gdy mamy jej nadmiar i nawadniać uprawy, gdy wody brakuje. Nie jesteśmy w stanie "podlać" wszystkich upraw, ale także systemy nawadniania w gospodarstwach mogą ograniczać straty wywołane suszą. Ale tu jest poważny problem, bo obecnie konserwuje się mniej melioracji niż budowano w zaborze pruskim za czasów cesarstwa - stwierdził.
Bez dokładnego oszacowania strat, rolnicy nie dostaną pomocy
Podobne problemy są także w innych krajach, a ubezpieczyciele są zgodni co do tego, iż potrzebne są rozwiązania systemowe.
- Bez postawienia na prewencję i odpowiednie zarządzanie ryzykiem, na przykład budowanie infrastruktury umożliwiającej retencję wody w okresach mokrych, stosowanie gatunków roślin dopasowanych do warunków glebowych, jest to ryzyko prawie nieubezpieczalne, gdyż na niektórych terenach susza jest zjawiskiem pewnym, a ubezpieczyć się można tylko na wypadek zjawisk niepewnych - wskazuje Andrzej Maciążek, wiceprezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
W sprawie innego problemu z suszą wystąpiła do ministerstwa rolnictwa Krajowa Rada Izb Rolniczych. Chodzi o rozszerzenie zakresu upraw objętych szacowaniem suszy o te, które nie znajdują się w Systemie Monitoringu Suszy Rolniczej, takie jak: rośliny strączkowe na nasiona i na paszę, rośliny oleiste (len, lniankę, proso, grykę, facelię), a także użytki zielone, kukurydzę i ziemniaki. Zwłaszcza, że uprawa tych roślin wynika m.in. z przepisów związanych np. z zazielenieniem i z produkcją pasz.
"Brak wymienionych upraw w systemie może spowodować, że gospodarstwa nie osiągną poziomu 30 proc. strat i nie będą mogły skorzystać z możliwej pomocy" - ostrzega KRIR.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś